Przez sześć lat – od 1998 do 2004 roku policjanci głownie z wydziałów dochodzeniowo -śledczego i kryminalnego nie tylko kryło jeden z najgroźniejszych gangów w Polsce, ale po prostu brało udział w przestępstwach. 6 funkcjonariuszy prokuratura oskarża o udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Chodzi o osławiony gang bokserów, stworzony przez Stanisława S. i Piotra T. Skazani już kilka lat temu przestępcy zorganizowali siatkę, która handlowała narkotykami na gigantyczną skalę, wymuszała haracze, kradła i czerpała korzyści z pracy prostytutek w dwóch domach publicznych – marcinowickim „Ranczo” i świdnickim „Siedem Pokus”.
Wielokrotnie na grupę organizowane były zasadzki, ale wszystko paliło na panewce. Ośmiu policjantów skutecznie kryło gangsterów, ostrzegało ich przed akcjami, a niektórzy sami brali udział w kradzieżach czy przewożeniu ogromnych ilości marihuany i kokainy. Co szczególnie bulwersujące – działali na szkodę swoich kolegów, chroniąc bandytów przed karą za pobicie jednego z policjantów czy zastraszanie strażników miejskich. W zamian brali łapówki – pieniądze, papierosy, alkohol i darmowe usługi prostytutek. Każdemu z oskarżonych prokuratura postawiła od 2 do 14 zarzutów. Wpadka całego gangu i nieuczciwych „stróżów prawa” była możliwa dzięki zeznaniom skruszonego przestępcy Daniela B.
Śledztwo trwało prawie 5 lat. Jak tłumaczy Ewa Ścierzyńska z Prokuratury Okręgowej, policjanci brali udział w wielu akcjach opatrzonych najwyższą klauzulą tajności i to spowalniało prace dochodzeniowe. Dzisiaj zresztą część z oskarżonych tłumaczy swoje kontakty z gangiem pracą operacyjną. Niektórzy przyznali się do winy.
Funkcjonariusze odpowiadają z wolnej stopy. Żaden z nich nie pracuje już w policji, ale większość pobiera policyjne emerytury. Być może prawo doświadczeń zostanie zweryfikowane, ale dopiero po prawomocnym wyroku. Na ławie oskarżonych zasiadło także 8 wcześniej już skazanych członków gangu.