Trzeba przyznać, że aktorstwo mają we krwi. Siedmioro zdolnych ludzi zamieniło mały ogród w Cafe 7 w wielką scenę teatralną. Zabawa słowem oraz śmiała i dynamiczna gra pozwoliły przenieść się całej publiczności do małego, ustronnego pubu w wielkomiejskiej dżungli, gdzie odtwórcy swych ról toczyli spór o życiu, miłości i śmierci. O tych głównych składnikach egzystencji, które mają największe znaczenie.
- Nocne życie wielkiego miasta! Te migoczące światła, dźwięki saksofonu, zapach perfum, dym z papierosów…te zapachy to życie. Życie jest piękne, mówię Ci - takimi słowami opisał życie jeden z bohaterów sztuki, Henryk. Odtwórcą roli był Mateusz Wołyniec.
Nie da się wskazać jednego przesłania spektaklu. Jak mówi Jacek Sikora: – Sam nie wiem, czy jest jakieś drugie dno.
Nie była to jednak sucha gra z konkretnym morałem. Aktorzy na scenie dawali odczuć widowni ciągłe napięcie sytuacji. Każde ich słowo było zaskakujące i sprawiało, że publika żywo reagowała wraz z nimi. Były oczywiście elementy humoru, który rozluźniał oglądających sztukę.
Klimat stworzony przez Jacka i młodych aktorów kojarzył się z tym z filmów Quentina Tarantino. Czuło się emocje, a przede wszystkim ukazane zostały różne profile ludzkiej osobowości. W sztuce pojawiła się niespełniona artystka, marząca o tym, by ktoś docenił wreszcie jej twórczość. Odtwórczynią owej roli była Elżbieta Dudziak. Barman Henryk - lekkoduch, który chciał żyć pełnią życia. Paulina Kalinowska grała rolę Sylwii, romantyczki, również niezrozumianej przez innych. Świetny warsztat aktorski pokazała Monika Falkowska. Grała kobietę o silnej osobowości, trochę podstępną.
Każdy z aktorów kreował inną postać, a mimo to na końcu spektaklu i tak wszyscy spotkali się w jednym punkcie, nieodłącznym elemencie życia, którym jest śmierć.
Sztuka zakończyła się zabawną sytuacją. Aktorzy w pewnej chwili znieruchomieli, natomiast publika w milczeniu czekała na dalszą część. Jednak w momencie, gdy na scenę wszedł Łukasz Podgórski, odtwórca roli doktora, okazało się, że spektakl dobiegł końca. Chwilę później posypały się brawa.
- Nie było to zamierzone, tak po prostu wyszło - mówi Jacek Sikora. – Nie wiadomo, czy będzie dalsza część sztuki, dużo zależy od samych aktorów. To był jednorazowy projekt przygotowany specjalnie na artystyczne lato na placu Pokoju.
Zatem będziemy czekali na kolejne dzieło zespołu Jacka Sikory, miejmy nadzieję, że będzie równie udane jak sztuka z Cafe 7.
Więcej na temat XIII Festiwalu Teatru Otwartego:
* Czary-mary nad pudełkiem z fantami,
* Teatr otwarty i sztuki plastyczne świdniczan,
* Nagość pod gołym gorącym niebem.