Jak wyglądała gospodarka w Mieście Dzieci? Opierała się na pieniądzach zwanych wagony i lokomotywy. Za pracę dzieci dostawały pieniądze. Mogły też między sobą handlować (więcej o tym - tutaj). Ale większość z nich nie wydawała tego, co zarabiała. Młodzi ludzie okazali się nad wyraz oszczędni.
- Musieliśmy dodrukowywać pieniądze – śmieje się Katarzyna Szczerbińska-Tercjak z Muzeum Przemysłu i Kolejnictwa na Śląsku.
Dzieci kombinowały też, jak najlepiej zarobić. Okazuje się, że – jak w życiu – niewdzięczna robota była całkiem nieźle płatna. A więc przy sprzątaniu czy czyszczeniu lokomotyw. Obywatele Miasta Dzieci w naszej sondzie opowiedzieli, jak najlepiej robić pieniądze (o tym: tutaj).
Ale po co te pieniądze? Po to, aby je w końcu wydać! Wczoraj zorganizowano licytację, podczas której można było zakupić przeróżne przedmioty podarowane przez sponsorów. Nie trzeba było mieć fortuny, czasem coś można było nabyć za wierszyk czy piosenkę.
Dziś podsumowano trzecie już Miasto Dzieci. Wolontariusze, którzy ciężko pracowali przez ostatnie dni, aby dzieciom żyło się w mieście bezpiecznie, otrzymali upominki.