Nasz kraj był pod względem równouprawnienia w pierwszej połowie XX wieku bardziej nowoczesny niż USA. W Polsce kobiety uzyskały prawa wyborcze po odzyskaniu suwerenności 28 listopada 1918 r. Dekret Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego mówił, że „Wyborcą do Sejmu jest każdy obywatel Państwa bez różnicy płci”, a także, iż „Wybieralni do Sejmu są wszyscy obywatele (-lki) państwa posiadający czynne prawo wyborcze”... Dwa lata później za oceanem weszła w życie dziewiętnasta poprawka brzmiąca: „Obywatele Stanów Zjednoczonych nie mogą być pozbawieni prawa wyborczego ani też prawo to nie może być ograniczone przez Stany Zjednoczone ani przez żaden stan z powodu płci. Kongres będzie miał prawo wprowadzenia tego artykułu w życie droga właściwego ustawodawstwa”. Ale walka o prawa wyborcze dla kobiet rozpoczęła się już w osiemnastym stuleciu. Minęło sporo czasu do pierwszych uregulowań prawnych tej kwestii. Pionierem było Terytorium Wyoming w Stanach Zjednoczonych, gdzie kobiety mogły głosować od 1869 r. Za to na przykład Wielka Brytania wprowadziła prawo wyborcze dla kobiet w 1928 r., Francja w 1944 r., Włochy w 1946 r., a Portugalia... w 1976 r.!
Dziś w większości krajów kobiety mają zarówno czynne, jak i bierne prawo wyborcze, co oznacza, że mogą głosować i być wybierane do organów władzy publicznej (wyjątkiem jest m.in. Arabia Saudyjska). W świdnickiej radzie miejskiej panie stanowią niespełna jedną trzecią składu.
Naszymi rozmówczyniami są dziś: Anna Bielawska, Joanna Gadzińska i Teresa Świło. Pytamy je o rolę kobiet w polityce. Czy pań u władzy jest wystarczająco dużo? Co z parytetami?
- Ja jestem zwolenniczką zasady: nic na siłę. Mamy już pewną liczbę kobiet, które sobie świetnie radzą – mówi radna Bielawska i zauważa, że ta kwestia jest szersza. Nie tyle chodzi o rolę kobiety w polityce, co o rolę społeczną kobiety. - Trzeba zmienić stereotypy, że to kobieta i tylko kobieta jest odpowiedzialna za to co się dzieje w rodzinie. Dla mnie najważniejsze jest przebudowanie modelu rodziny. A to nie będzie możliwe bez rozwiązań systemowych, bez wsparcia socjalnego, bez żłobków, przedszkoli – mówi Anna Bielawska.
Bo często kobietę umiejscawia się przy przysłowiowych garach.
- Ja nie gotuję – śmieje się radna Gadzińska. - Kobiet rzeczywiście jest w polityce mniej. Ale ja uważam, że podział na kobiety i mężczyzn jest sztucznie kreowany. Każdy, kto ma inwencję, chce coś zrobić i jest delegowany przez wspólnotę mieszkańców, powinien to robić.
- Powinno być więcej kobiet u władzy – mówi z kolei radna Świło. - Kobiety mają zupełnie inne spojrzenie na wiele kwestii niż mężczyźni.
- Kobiety łagodzą obyczaje – zauważa Joanna Gadzińska. - A już najlepiej działa równowaga pomiędzy kobietami a mężczyznami.
- Ale kobiety boją się podjąć decyzję o starcie w wyborach – dodaje Teresa Świło.
Dlaczego tak się dzieje? Może kobiety zniechęcają się przez mylne wyobrażenie o świecie ludzi u władzy? Czy polityka jest rzeczywiście brutalna?
- Tak – odpowiada zdecydowanie Joanna Gadzińska. - Świat polityki jest brutalny. To jest show robione pod potrzeby publiki.
Ile kobiet wystartuje w jesiennych wyborach samorządowych? Na razie trudno przewidzieć. Ale najbliższe miesiące dadzą odpowiedź na to pytanie.