Dziś na miejscu – w obiektach należących do firmy Comfort, gdzie swoje siedziby ma kilka innych przedsiębiorstw – pracują śledczy i strażacy. Będą szukali przyczyny czwartkowego pożaru. Chcą też odpowiedzieć na pytanie, dlaczego straż pożarna została zawiadomiona dopiero, gdy ogień hulał już w najlepsze, a z hali produkcyjnej wydobywał się dym. Na straż zatelefonowano o godz. 13.15. Momentalnie pojawiły się jednostki ze Świdnicy, chwilę później przyjechali ochotnicy z podświdnickich miejscowości. Pożar trawił halę, w której znajdowały się ogromne ilości szmat i filcu, wiadomo było, że nie będzie łatwo go zagasić.
Zawiadomiono Wojewódzkie Stanowisko Kierowania we Wrocławiu. Na pomoc naszym powiatowym strażakom ruszyli koledzy z powiatów ościennych. W sumie pożar gasiło 22 zastępów straży, na miejscu pracowało w pocie czoła 73 strażaków.
Akcja trwała 4 godziny i 46 minut. Dwie osoby zostały poszkodowane, jeden z pracowników w poważnym stanie został odwieziony na wrocławski oddział ciężkich zatruć. Oprócz pogotowia ratunkowego na ul. Westerplatte pojawiło się pogotowie energetyczne i pogotowie gazowe. Trzeba było odłączyć zasilanie, aby nie doszło do jeszcze większego pożaru.
A i tak było groźnie. Pożar opanował siedemset metrów kwadratowych hali! Ogień poprzez świetliki wydostał się na dach ocieplony styropianem. Styropian i papa zaczęły się topić, pożar błyskawicznie się przenosił. Strażacy gasili go wodą i pianą.
- Poszły ogromne ilości środków gaśniczych, musieliśmy działać zdecydowanie i szybko – mówi młodszy brygadier Janusz Pączka z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Świdnicy, który dziś bada przyczyny pożaru.
Fotorelacja z miejsca zdarzenia: Czarny dym nad Westerplatte.