Stanisław Cz. miał 64 lata. Jego ciało ze stawu wyciągnęła świdnicka straż pożarna przy pomocy miejscowych strażaków. Gdy przyjechaliśmy na miejsce zdarzenia, policja czekała na karawan. Przy zwłokach stała rodzina zmarłego. Na prośbę bliskich zmarłego nie publikujemy zdjęć ciała.
- Gdy przyjechaliśmy na miejsce zdarzenia, mężczyzna nie żył – mówi Zbigniew Kołodziejczyk, dyrektor świdnickiego pogotowia.
- Na pewno Staszek utonął wieczorem lub w nocy, a dopiero teraz zauważono ciało – powiedziała nam jedna z mieszkanek wsi.
Miejscowość huczy od plotek. Tymczasem na pobliskim zbiorniku wodnym przy wjeździe do wsi kąpią się ludzie. – Słyszałyśmy, że to tu ktoś utonął – powiedziały nam dwie młode dziewczyny idąc się kąpać.
Staw, w którym doszło do tragedii, jest porośnięty glonami. Z pewnością śmierć 64-latka nie była wynikiem beztroskiej kąpieli. – To najprawdopodobniej nieszczęśliwy wypadek – powiedzieli nam na miejscu śledczy. Sprawdzane będą standardowo wszystkie hipotezy, włącznie z morderstwem i samobójstwem.