Ewa zapowiada, że będzie startować, dopóki nie wygra. Udział w ogólnopolskich mistrzostwach był dla niej ogromnym przeżyciem. Konkurencja była ogromna, a też i jury wyszukane – pracę wizażystek oceniały m.in. Justyna Steczkowska i Karolina Malinowska.
- Pierwsze trzy miejsca przypadły osobom z Warszawy, które w zawodzie są po kilkanaście lat! – opowiada Ewa Pidanty. - Tym bardziej się cieszę, ze ja, początkująca wizażystka, mogłam z nimi rywalizować w finale. Sam wyjazd był cudowny, również warsztaty z marką Estee Lauder były wspaniałe. Naprawdę dużo się nie nauczyłam przez te dwa dni.
Rywalizacja na wysokim poziomie niosła za sobą sporo nerwów.
- Chyba nigdy w życiu tak się nie stresowałam – śmieje się Ewa. - Cała otoczka: mnóstwo zaproszonych gwiazd, Marcin Prokop, który prowadził cale wydarzenie, obecność reporterów z kolorowych gazet oraz telewizja, zrobiły swoje... Upociłam się niemiłosiernie podczas robienia tego makijażu, ale warto było.
Jak przystało na krytyczną wobec siebie artystkę, Ewa nie jest do końca zadowolona z efektów swojej pracy na mistrzostwach.
- Wiem, że zawsze można zrobić coś lepiej – mówi świdnicko-wrocławska wizażystka (Ewa pracuje i mieszka obecnie w stolicy Dolnego Śląska). - Ale teraz wiem, ze trzeba trenować, trenować i jeszcze raz trenować. W przyszłym roku na pewno spróbuję jeszcze raz. To był mój debiut i teraz przynajmniej wiem, na co zwracać uwagę przy robieniu tego typu makijażu, ponieważ makijaż na pokaz to zupełnie co innego, niż ten, który wykonuję w pracy. Mimo tego, że nie wygrałam, to czuję się usatysfakcjonowana. Poznałam mnóstwo ludzi z branży, a to na pewno pomoże mi w rozwoju kariery. Jedyne, czego żałuję, to to, że zawiodłam wszystkich znajomych i moje kierownictwo, bo tak bardzo we mnie wierzyli.
Nic straconego – za rok kolejny konkurs.
- W przyszłym roku sukces na pewno będzie smakował jeszcze lepiej – mówi pewna siebie Ewa. - Będę startować dopóki nie wygram.