E-mail od naszej Czytelniczki był poruszający. Świdniczanka o mało nie potrąciła przechodnia – „I to prawie w centrum miasta - na ulicy Ofiar Oświęcimskich. Pada deszcz, totalne ciemności, ZERO OŚWIETLENIA ulicznego. To jakaś masakra!!! Jechałam tak z "Oświęcimskiej", przez Kolejową, Pionierów, Traugutta, Wałbrzyską, Niepodległości, Wrocławską, Stęczyńskiego. Oświetlone były tylko główne skrzyżowania. Za to bardzo jasno jest na Esperantystów, gdzie pieszych po prostu nie ma. Co się dzieje?????? Czy miasto oszczędza energię, aby potem ją wykorzystać do udziału w kolejnym konkursie na najładniejsza iluminację świąteczną???? A co będzie, jak jakiś kierowca nie zdąży zahamować - mimo, że jedzie przepisowo??? Proszę, wyjaśnijcie ten temat, zanim jakiś pieszy - nawet na przejściu dla pieszych, którego nie widać bez latarni - nie będzie ofiara tego durnego oszczędzania . Z góry dziękuję. Świdniczanka DJ
Rzeczywiście, lampy po zmroku są ciemne. Dopiero, gdy stanie się zupełnie czarno, włączają się. Dlaczego?
- System włączania i wyłączania lamp opiera się na sterownikach i zegarach astronomicznych zlokalizowanych w szafach oświetlenia ulicznego na wydzielonych obwodach – tłumaczy Maria Kasprowicz-Gładysz, dyrektor Departamentu Infrastruktury Miasta. - Czas zapalania i gaśnięcia lamp uzależniony jest od pory wschodu i zachodu słońca i każdego dnia jest inny. Oświetlenie jest włączane z opóźnieniem w stosunku do zachodu słońca. Taki sposób sterowania oświetleniem funkcjonuje od wielu lat. Jego zaletą jest ograniczenie czasu świecenia lamp do niezbędnego minimum. Jego wada jest zauważalna w przypadku złych warunków atmosferycznych, których występowanie nasila się w okresie jesiennym.
Ale na szczęście można to zmienić.
- Do końca tygodnia czas świecenia zostanie wydłużony w ten sposób, że wieczorem lampy będą się zapalały o 15 minut wcześniej niż w okresie letnim – obiecuje nam dyrektor Kasprowicz-Gładysz.