Podczas majowego weekendu w 2006 r. 14-letni chłopiec upadł kolanem na rozbite szkło. Trafił na szpitalny oddział ratunkowy, tam zszyto mu ranę i wypuszczono chłopca do domu. Ale ból nie ustawał, wdało się zakażenie. Po prześwietleniu okazało się, że w kolanie chłopaka tkwi szkło. Kolejny zabieg w Latawcu i znów okazało się, że w kolanie 14-latka nadal tkwią odłamki. Dopiero w Wałbrzychu wyczyszczono ranę. Jednak kolano chłopca pełnej sprawności już prawdopodobnie nie odzyska. Prokuratura w Świdnicy uważa, że winny jest ordynator Jan M. Śledztwo prokuratorskie trwało rok, 25 maja 2007 r. akt oskarżenia trafił do sądu, a wyroku nie widać.
Sprawy o błąd lekarski są niezwykle trudne. Trzeba znaleźć specjalistów, którzy będą zeznawać. Sąd przed wydaniem wyroku musi rozwiać wszelkie wątpliwości. Dlatego ciągną się latami. Inaczej będzie w sprawie Andrzeja Z., ordynatora oddziału gastroenterologicznego w Latawcu i szefa własnej przychodni. Akt oskarżenia w poniedziałek trafił do sądu.
- Tu nie ma mowy o błędzie lekarskim – zastrzega prokurator rejonowy Marek Rusin. - Postawiliśmy podejrzanemu sto sześćdziesiąt osiem zarzutów, każdy dotyczy dopuszczenia do niekorzystnego rozporządzenia mienia Ministerstwa Zdrowia.
Andrzej Z. jako lekarz prowadzący niepubliczny zakład opieki zdrowotnej wyłudzał finansowanie badań kolonoskopijnych w programie badań przesiewowych jelita grubego, których nie wykonał. Na dodatek wykorzystał dane osobowe – zarówno pacjentów swojej przychodni, jak i dane 88 pacjentów Latawca. Działo się to w 2008 i 2009 r. W pierwszym roku dr Z. za każdy zabieg otrzymywał 295 zł, w roku następnym – 400 zł. W sumie wyłudził z ministerstwa 51280 zł.
Prokuratura postawiła mu już zarzut po zbaadaniu 10 przypadków, ale po przeanalizowaniu całego 2009 r. okazało się, że jest ich dużo więcej. Wobec doktora zastosowano środek zapobiegawczy – poręczenie majątkowe w kwocie 30 tys. zł.
Lekarz oskarżony jest o wyłudzenie oraz o przekroczenie uprawnień (w rozporządzaniu danymi osobowymi pacjentów). Grozi mu od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.
- Oskarżony nie działał finansowo na szkodę szpitala, tylko w ramach prowadzonej przez siebie przychodni działał na szkodę Skarbu Państwa – mówi prokurator Rusin. - Powiadomiliśmy zgodnie z prawem dyrekcję szpitala o zakończonym postępowaniu.
Doktor Andrzej Z., podobnie jak doktor Jan M., jest wciąż ordynatorem oddziału w Latawcu. Dlaczego szpital nie wyciąga wobec nich żadnych konsekwencji?
- Czekamy na orzeczenie sądu w tych sprawach - odpowiada krótko Jacek Domejko, dyrektor Latawca. - Nie mamy dostępu do akt sprawy. Radcy prawni ZOZ-u polecili czekać na wyroki w tych sprawach.
Obaj lekarze to według innych medyków świetni fachowcy. - Jeśli chodzi o sprawy o błąd w sztuce to zachęcam do dużej ostrożności w ferowaniu wyroków, również przez opinię publiczną – powiedział nam jeden ze świdnickich lekarzy. - My nie jesteśmy nieomylni, każdy popełnia błędy. A w innych profesjach zwykle za jeden błąd nikt nikomu kariery nie niszczy.
W prokuraturze jest jeszcze sprawa podejrzenia o inny błąd lekarski. Jak pisaliśmy jako pierwsi na Świdniczce, Artur K. z Żarowa zmarł po tym, jak wypisano go z Latawca. Mężczyzna z ostrym zapaleniem trzustki został ze szpitala wypuszczony o godz. 23.55. Jego ciało znaleziono następnego ranka – 29 września – pod wiaduktem na ul. Esperantystów. Prawdopodobnie chciał wrócić do domu na piechotę, według sekcji zwłok przyczyną śmierci było właśnie zapalenie trzustki. Więcej: tutaj.
Śledztwo prokuratorskie w tej sprawie jeszcze potrwa. Sporo czasu zajęło prokuraturze znalezienie zakładu medycyny sądowej, który dysponuje specjalistami wszystkich dziedzin, które będą analizowane podczas jej wyjaśniania. Tu też chodzi o świetnego zdaniem innych lekarzy fachowca.