W środę, 29 września 2010 r., w samo południe tir marki Skania jadący w kierunku Wrocławia wjechał w tył suzuki vitara na wysokości remizy Ochotniczej Straży Pożarnej w Marcinowicach. Prowadząca osobówkę kobieta straciła kontrolę nad kierownicą, suzuki wpadło na chodnik i wjechało w kobiety, które szły z przystanku. Jedna z poszkodowanych zginęła na miejscu, druga została odwieziona do szpitala, ale wkrótce zmarła. Ani kierowca skanii z powiatu dzierżoniowskiego, ani kobieta prowadząca suzuki (na numerach z powiatu wrocławskiego), nie ucierpieli poważnie w wypadku.
Kierowca tira nie przyznaje się do winy. To Piotr K., mieszkaniec Ostroszowic. Mężczyzna twierdzi, że pierwszeństwo wymusiła kobieta prowadząca vitarę i że to ona jest winna. - Na żadnym etapie postępowania nie stawialiśmy tej kobiecie zarzutów, z opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego wynika, że włączała się ona do ruchu prawidłowo - mówi prokurator rejonowy Marek Rusin.
Co więc się stało, że doszło do tragedii? Okazuje się, że Piotr K. nie miał uprawnień i kwalifikacji do prowadzenia ciągnika siodłowego z naczepą. Nie miał też doświadczenia w prowadzeniu takiego zestawu. Do tego jechał za szybko przez wieś - z prędkością 70 km/h (przy ograniczeniu do 50 km/h). - Niewłaściwie ocenił sytuację na drodze, zbyt późno rozpoczął manewr hamowania i doprowadził do zderzenia z suzuki vitarą - mówi prokurator Rusin.
Prokuratura oskarżyła mężczyznę o nieumyślne spowodowanie wypadku drogowego, którego skutkiem była śmierć dwóch osób. Grozi mu do 8 lat więzienia.
Akt oskarżenia w sprawie podobnej tragedii – wypadku, w którym pod kołami ciężarówki zginęły w Słotwinie dwie kobiety, też jest na ukończeniu. W przyszłym tygodniu prawdopodobnie trafi do sądu.