Według młodych ludzi skupionych wokół teatru Bezdomnego im. Bohumila Hrabala żarowskie Gminne Centrum Kultury i Sportu oraz Urząd Miejski Miasta i Gminy Żarów zmierzają do likwidacji żarowskiego środowiska teatralno-kulturalnego. Z tego powodu młodzi zorganizowali wczoraj debatę.
- Witam piękne panie, witam panów w czwartkowy wieczór w teatrze. Zawsze się tak nasze czwartkowe spektakle zaczynały i mam nadzieję, że tak się będą wciąż zaczynać - powitał kilkadziesiąt zgromadzonych w niewielkiej salce osób Ryszard Dykcik, pomysłodawca teatru i guru młodzieży. - Moja dyrekcja to miejsce nazywa norą.
Dlaczego „nora”? Bo nie jest zbyt pokaźnych rozmiarów. Bo śmierdzi pleśnią po tym, jak podczas ulew deszczówka zalała salę przez nieszczelny dach. - Ale ja ten smród kocham - powiedziała jedna z młodych aktorek, która do Żarowa przyjeżdża z małej miejscowości w powiecie wrocławskim. A młodzież zgromadzona na scenie głośno przytaknęła: - Wszyscy kochamy!
Teatr Bezdomny dysponuje gminną salką położoną w parku. Za ścianą mieszkają ludzie, którym czasem przeszkadza hałas. - W zeszłym roku doszło tu do czterech interwencji policji - zauważył Tadeusz Pudlik, przewodniczący rady miejskiej. Na wczorajszą debatę przyszedł sąsiad teatru, który stwierdził, że wszystko byłoby dobrze, gdyby Ryszard Dykcik młodzieży kluczy nie zostawiał, aby ta nie mogła urządzać tu imprez.
- Zostawiłem klucze, bo ja tej młodzieży ufam, to ja ponoszę odpowiedzialność za ten incydent - odpowiedział Dykcik. - Ja jestem dla nich partnerem, do niczego ich nie zmuszam - mówił dalej i mówił o tym, że ludziom przecież należy ufać. A młodzież wspierać, bo często nie ma ona czasu w godzinach z góry narzuconych przez Gminne Centrum Kultury i Sportu w Żarowie. Próby prowadzone są wieczorami, w soboty. Wtedy, kiedy młodzi – uczniowie różnych szkół, mieszkańcy różnych miejscowości – mogą poświęcić swój czas na sztukę. A to dla nich bardzo ważne.
- My wszyscy pochodzimy z różnych domów, mamy różną sytuację, a tu możemy to wszystko odreagować - mówiła jedna z dziewcząt z widowni. Na spotkaniu nie zabrakło też dorosłych, którzy głośno domagali się tego, żeby gmina zostawiła teatr w spokoju, w tej norze. A jeszcze lepiej: żeby pomogła wyremontować i ocieplić salę.
Drugą stroną podczas wczorajszej debaty okazała się grupka radnych. Przewodniczący Pudlik zapewnił, że będą w tej sprawie prowadzone rozmowy. Burmistrza Leszka Michalaka nie było. Adam Rakoczy, rzecznik prasowy żarowskiego urzędu, odczytał tylko list od włodarza: Szanowni Państwo. Zaproszenie na organizowaną przez Państwa debatę otrzymałem wczoraj. Niestety nie mogę zrezygnować ze wcześniejszych zobowiązań, aby wziąć udział w dzisiejszym spotkaniu. Pragnę wyrazić swoje zaniepokojenie sytuacją zaistniałą wokół Teatru Bezdomnego i groźbą jego rzekomej likwidacji. Trudno jest mi odnieść się do faktu likwidacji teatru przez gminę, gdyż teatr jest organizacją nieformalną, którą prowadzi pan Ryszard Dykcik – etatowy pracownik Gminnego Centrum Kultury i Sportu, a gmina od lat wspiera jego działalność. Teatr działa w lokalu należącym do gminy i utrzymywanym przez GCKiS. Gmina jako właściciel lokalu nie ma obecnie żadnych planów związanych ze zmianą jego przeznaczenia. Przeciwnie, intencją gminy jest umożliwienie szerszej publiczności możliwości uczestnictwa w spektaklach teatralnych (…).
- Żeby coś zlikwidować, nie trzeba mówić, że się to likwiduje - mówił z kolei Ryszard Dykcik. - Jeśli ktoś odkręci nam koło od samochodu, nie będzie nam zabraniał jechać, a i tak nie pojedziemy.
Burmistrz zaprosił Ryszarda Dykcika i jego zwierzchnika – Artura Adamka, dyrektora GCKiS – na spotkanie w czwartek, 17 marca.
- Co to będzie za spotkanie? Pan Rysiek na dywanik? A gdzie ludzie? - krzyczała jedna z mieszkanek Żarowa. Młodzież podchwyciła: - My też chcemy być na tym spotkaniu!
W pewnym momencie dyskusję przerwała pieśń Martyny Baranowskiej. - Wolność: to wśród dobrych ludzi żyć - śpiewała dziewczyna. A młodzież zaczęła płakać.
- Gdy miałam dziesięć, jedenaście lat, przyprowadziła mnie tu moja starsza siostra - powiedziała Ola Dydyńska, gimnazjalistka. - I zostałam tu, i ja przyprowadziłam moją młodszą siostrę. I teraz nie mogę patrzeć, jak ona płacze - wskazała na szlochającą Jagodę.
- Co nam zostanie, jak nam zabiorą teatr? - pytała inna dziewczyna. - Mamy wyjść na ulicę? Pić? Ćpać?
Na wczorajszą debatę przyjechało sporo ludzi spoza Żarowa. Jak Elżbieta Wcisło ze Zdrojowego Centrum Kultury Młyn w Szczawnie-Zdroju, która powiedziała, że jest tu, żeby wesprzeć teatr Bezdomny i żeby podziękować jego artystom.
Żarowska scena teatralna ma swoje tradycje. W 1992 r. został tu założony teatr Tolerancja. Działał siedem lat. W 1999 r. Ryszard Dykcik założył teatr Bezdomny. Artyści najpierw występowali na plebani przy żarowskim kościele, wystawili też „Wesele” w Mrowinach. Przez jedenaście lat zdobyli wiele nagród i wyróżnień, m.in. w 2005 r. wyróżnienie w konkursie na współczesną sztukę polską organizowanym przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego za spektakl „Droga w ciemności”; w 2006 r. trzecie miejsce w konkursie „Dolina Kreatywna” organizowanym przez Telewizję Polską za spektakl „Szmaragdowe tablice”; w 2007 r. drugie miejsce na Festiwalu Teatrów Małych w Lublinie za spektakl „Ja człowiek” Mirosława Siwka. - Przez deski tego teatru każdego roku przechodzi średnio pięćdziesiąt osób - mówi Ryszard Dykcik. - Wystawiliśmy ponad siedemset spektakli, sto pięćdziesiąt premier.