Życzyć można było już tylko dwustu lat, bo setka to dla pani Rozalii stanowczo za mało.
Jubilatka cieszy się wyśmienitym humorem i pamięcią. Do Mokrzeszowa przybyła w sierpniu 1945 r. uciekając przed wojskami okupacyjnymi z okolic Wadowic. Wtedy na zawsze straciła swojego męża. Wychowała dwójkę dzieci, doczekała się czwórki wnucząt i siedmiorga prawnucząt. Teraz mieszka z córką Antoniną Synoś, jej dziećmi Przemysławem i Aurelią, synową Marią i czwórką wnuków.
W swoim liście gratulacyjnym premier Tusk napisał: „Tak długie życie jest skarbnicą doświadczeń dla kilku pokoleń Polaków. Głęboko wierzę, że wielu ludzi czerpie z niej obficie, ponieważ Pani sędziwy wiek jest naszym wspólnym, drogocennym dziedzictwem”.
Pani Rozalia pęknie malowała, haftowała, tworzyła dekoracje ślubne i okolicznościowe. - Humor poprawia jej kawa, której jest smakoszem - mówi jej córka.