- Skończyłem wówczas równo 40 lat i uświadomiłem sobie, że po prostu jestem w dupie. Pomyślałem wówczas, że straciłem kupę lat. W wieku 16 lat chciałem być najlepszym scenarzystą na świecie, a w wieku 40 lat byłem takim, o którym czasem się pisze w branżowych czasopismach - rozpoczyna swoją opowieść Tomasz Tryzna, który ze świdnickimi czytelnikami spotkał się w środę 13 kwietnia w ramach Rzeźni Poetyckiej.
Historia 15-letniej Marysi, która z biednej wsi przeprowadza się do Wałbrzycha w głowie pisarza powstała już wcześniej. Blisko 500-stronicową powieść napisał w ciągu 3 miesięcy. – O tej tematyce myślałem od jakiś siedmiu lat. Nagle palce same mnie poprowadziły. Przez trzy miesiące przemawiała przeze mnie mała dziewczynka – dodaje Tomasz Tryzna.
Na wydanie powieści świdniczanin musiał poczekać kilka lat. Podjął się tego zupełnie przypadkiem jego przyjaciel. Wówczas ruszyła lawina. Książka bardzo szybko zyskała pochlebne opinie. Dla pisarza zaczął się czas wielkiej popularności. – Poradzenie sobie z tym debiutem to była tragedia. Osłodziły mi to pieniądze – śmieje się Tomasz Tryzna. Książka została przetłumaczona na prawie wszystkie języki świata, a pisarz w ramach jej promocji zjeździł wiele krajów. – Promocja jest bardzo nieprzyjemną rzeczą, wielka nuda – mówił podczas spotkania w Świdnicy.
Kolejne książki Tomasza Tryzny „Idź, kochaj”, czy „Blady Niko” nie zrobił już takiej furory, jak „Panna Nikt”. –Głośny debiut to jest przekleństwo – mówi Tomasz Tryzna. Świdniczanin pracuje teraz nad kolejną powieścią, ale szczegółów zdradzić nie chciał.
