Pierwszą swoją powieść „Dom nad rozlewiskiem” Małgorzata Kalicińska napisała kilka lat temu. Jak sama wspomina jej mąż i syn nie wierzyli, że uda się ją wydać. W planie awaryjnym myśleli nawet, że po odrzuceniu jej przez wydawnictwo własnym sumptem wydrukują kilkanaście sztuk, żeby nie czuła się zawiedziona. – Potem byli bardzo zdziwieni, ale żaden z nich do dziś książki nie przeczytał – mówiła dziś, podczas spotkania z czytelnikami filii nr 2 Miejskiej Biblioteki Publicznej w Świdnicy, Małgorzata Kalicińska.
Pisarka przyznaje także, że lubi mężczyzn, którzy przeczytali jej najsłynniejszą powieść. – Bardzo lubię facetów, którzy przeczytali „Dom nad rozlewiskiem” i wąsy im nie odpadły – śmieje się Małgorzata Kalicińska. – Kiedyś jeden napisał mi, że przeczytał książkę i miał ochotę rzucić wszystko i iść na ryby.
Autorka „Domu nad rozlewiskiem” pisać zaczęła dość późno. – W pisaniu są takie czary, to akt stworzenia. Tworzy się zupełnie nowy świat, stwarza się postaci, nadaje się im cechy. To nadzwyczajne – podkreśla Małgorzata Kalicińska. Jednocześnie zachęcając świdnickich czytelników do tworzenia własnych autobiografii i rodzinnych kronik. – Każdy musi to zrobić, jeśli nie chce, żeby historia jego rodziny zaginęła. Dlatego wracając do domu kupcie zeszyt i spiszcie swoje wspomnienia, porozmawiajcie z rodziną. To jest rodzinie potrzebne – zachęca pisarka.
Podczas spotkania ze świdnickimi czytelnikami Małgorzata Kalicińska przyznała, że nie podoba jej się serial emitowany przez telewizję, a nakręcony na podstawie jej powieści. Nie chciała jednak zdradzić, o czym będzie jej kolejna powieść. – Siedzi na warsztacie, ale ciągle mam wątpliwości, czy jestem tak zdolna, że to co teraz wyjdzie spod mojego pióra będzie dobre i wydawca pan Tadeusz powie „wydajemy” – mówiła pisarka.