Rok 2010 pechowo dla siódemki mieszkańców powiatu świdnickiego. Gdy wracali z zabawy sylwestrowej, nad ranem – o godz. 5.10 – wiozący ich bus w Piotrowicach Świdnickich wypadł z drogi. Cztery osoby zostały przewiezione do szpitala. Zimowa aura sprawiła, że drogówka miała pełne ręce roboty, dziennikarze też. Już 2 stycznia pisaliśmy o tym, że trzy samochody zderzyły się na granicy powiatów świdnickiego i dzierżoniowskiego koło Mościska. Dwie osoby przewieziono do szpitala. W karambolu uczestniczyły opel omega, fiat panda i audi. Jeden z samochodów wpadł w poślizg i zjechał na przeciwległy pas. Na nim wylądowały dwa kolejne auta.
Takich zdarzeń było bardzo wiele. Rozbite auta, ranni, potłuczeni. Pierwsza ogromna tragedia wydarzyła się w nocy z 11 na 12 stycznia, nie w naszym powiecie co prawda, ale naszych mieszkańców dotyczyła. Dwie osoby zginęły, a szesnaście zostało rannych w wypadku, do którego doszło koło północy w Bielanach Wrocławskich. Na ulicy Karkonoskiej cysterna zderzyła się z autobusem świdnickiego PKS relacji Jelenia Góra-Warszawa. Jedna z ofiar to kierowca, miał 57 lat i był jednym z najdłużej zatrudnionych w świdnickiej firmie pracowników.
Poprzednia zima utrudniała życie kierowcom i służbom. W połowie stycznia rozpoczęto akcję usuwania śniegu z chodników, ulic i parkingów w centrum Świdnicy.
18 stycznia i kolejna tragedia. Rano, o godz. 6.35, na drodze krajowej nr 5 kierowca fiata doblo wpadł w poślizg i uderzył w ciężarówkę. Pasażer (37-letni mieszkaniec Jeleniej Góry) zginął na miejscu.
W nocy z 22 na 23 lutego doszło do śmiertelnego potrącenia pieszego, który przechodził przez jezdnię w niedozwolonym miejscu na ul. Esperantystów. Zmarły to 54-letni mężczyzna. Kierowca, który go potrącił, był trzeźwy.
Kierowcy folgowali sobie. W marcu pisaliśmy o 39-letnim kierowcy BMW, który pędził ulicami Świdnicy, nie zwracając uwagi na znaki drogowe. Przekraczał podwójną ciągłą, wyprzedzał na przejściu dla pieszych inny pojazd, nie stosował się do sygnalizacji świetlnej, a na odcinku drogi gdzie jest ograniczenie do 40 km/h, jechał z prędkością 130 km/h! Za Świdnicą, uciekając przed drogówką, przekroczył 200 km/h. W końcu go schwytano.
W marcu też mieszkańcy miejscowości z drogami niszczonymi przez ciężarówki z kruszywem nieco odetchnęli. Władze powiatu zaczęły zamykać część dróg dla aut o wysokim tonażu. Również w Świdnicy kierowcy odetchnęli, bo w połowie marca zakończył się wreszcie pierwszy etap przebudowy pl. św. Małgorzaty. Wykonawca zapewniał, że zakończy prace przy tym etapie jeszcze w 2009 r.
19 marca pod koła motocykla na ulicy Esperantystów w Świdnicy wpadła 65–letnia mieszkanka Świdnicy. Kobieta zmarła. Przechodziła w niedozwolonym miejscu ok. godz. 16.20, a więc w porze największego natężenia ruchu. Jadąca motocyklem 26-letnia kobieta nie miała żadnych szans, by ją wyminąć lub zahamować.
Inny wypadek z dwoma kółkami - 10 kwietnia w Świebodzicach na ul. Wałbrzyskiej zielony escort zajechał drogę motorowerowi. Motorowerzysta przewrócił się i złamał palec lewej ręki. Kierowca escorta uciekł.
7 czerwca znów pisaliśmy o uciekającym kierowcy escorta (trudno powiedzieć, czy nie chodzi przypadkiem o tę samą osobę). Mężczyzna uderzył czołowo w nissana almerę i uciekł. Rozbity samochód porzucił na miejscu wypadku – w Pastuchowie.
Nie w naszym powiecie, ale na skrzyżowaniu Karpacz-Miłków doszło 27 czerwca do tragicznego wypadku: zderzenia z samochodem osobowym nie przeżył świebodzicki motocyklista. Grupa motocyklistów ze Świebodzic podążała w stronę Karpacza. Z przeciwnej strony jechało osobowe mitsubishi, którego kierowca – chcąc skręcić do Miłkowa wymusił pierwszeństwo i doszło do zderzenia.
Dzień po pogrzebie motocyklisty, 3 lipca, dwa volkswageny passaty zderzyły się pomiędzy Pszennem a Marcinowicami. Samochodem jadącym od strony Wrocławia podróżował tylko kierowca, natomiast w drugim aucie jechały cztery osoby. Wszyscy trafili do szpitala.
Tiry były często bohaterami naszych artykułów, w lipcu jeszcze zdarzenia z ich udziałem nie były tragiczne w skutkach. 8 lipca kierowca samochodu ciężarowego uznał, że spokojnie przejedzie pod wiaduktem, ale przeliczył się. Naczepa tira utknęła. 13 lipca z kolei okazał się pechowy dla kierowcy samochodu ciężarowego z przyczepą i trzech innych osób. Po tym jak pojazd przewrócił się na drodze w Świebodzicach, cała czwórka trafiła do szpitala.
3 sierpnia ford fiesta i seat cordoba brały udział w kolizji na skrzyżowaniu pl. Grunwaldzki/al. Niepodległości/ul. Łukowa. Nikt nie ucierpiał, ale na miejscu zdarzenia pojawiły się wszystkie służby.
Tragiczna lawina zdarzeń ruszyła 9 sierpnia. Tego dnia nad ranem zginęły w Słotwinie dwie idące do pracy u ogrodnika świdniczanki. Uderzył w nie rozpędzony samochód ciężarowy. Ofiary wypadku miały 54 i 63 lata. Kierowcy nic się nie stało, to Zygmunt J., jest mieszkańcem Chorzowa, ma 57 lat. We wrześniu dostał od świdnickiej prokuratury zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku drogowego, którego skutkiem była śmierć dwóch osób. Chorzowianin częściowo przyznał się do winy – twierdzi, że samochód był zepsuty i dlatego stracił nad nim panowanie. Tymczasem biegły z zakresu techniki samochodowej ustalił, że układ kierowniczy, a także hamulcowy i zawieszenia pojazdu były sprawne.
17 sierpnia do tragedii na szczęście nie doszło, potrącenie rowerzysty skończyło się na zadrapaniach. 15-letni Kamil C. przejeżdżał na rowerze przez przejście dla pieszych na ul. M. Skłodowskiej–Curie, jak sam twierdzi, nie zauważył jadącego samochodu.
Znów ciężarówka - 20 sierpnia tir z ładunkiem masy asfaltowej jadąca od Strzegomia w stronę Świdnicy wpadł do rowu na drodze wojewódzkiej 382 pomiędzy Nowym a Starym Jaworowem. Zablokował trasę na kilka godzin.
Rano 24 sierpnia bus wiozący ludzi do pracy ze Świdnicy do Strzegomia uderzył w opla astrę. Aż pięć karetek ratowało rannych. Na szczęście obyło się bez ofiar śmiertelnych. Najciężej ranny miał obrażenia głowy i klatki piersiowej.
To nie wypadek drogowy, ale zdarzył się na przejeździe kolejowym. 27 sierpnia tuż przed godz. 23 doszło tragedii w Żarowie. Dwaj mężczyźni wpadli pod jadący z niewielką prędkością pociąg. Jeden z nich zmarł w karetce, drugi zaraz po przewiezieniu do szpitala. - To było dokładnie o godzinie 22.57. Córka akurat wysyłała SMS-a - mówiła nam jedna z podróżnych, jadąca z Wałbrzycha do Gdańska na wakacje. - Nogę tego mężczyzny znalazłem dwadzieścia metrów od miejsca, w którym doszło do zdarzenia - powiedział nam podróżny z Wrocławia. Prokurator Rejonowy w Świdnicy umorzył już śledztwo w sprawie tego wypadku wobec braku znamion przestępstwa. Pociąg jechał z dozwoloną w tym miejscu prędkością 50 km/h, maszynista posiadał wszelkie wymagane uprawnienia i przeszkolenia, przed rozpoczęciem pracy odbył ponad 41-godzinny wypoczynek. Lokomotywa posiadała aktualne świadectwa sprawności technicznej. Nie stwierdzono też żadnych nieprawidłowości w zachowaniu dróżniczki. Sekcje zwłok Pawła P. i Jana K. wykazały, że obaj mężczyźni byli pod znacznym wpływem alkoholu (mieli ponad 3 promile alkoholu w organizmach).
8 września to Dzień Dobrych Wiadomości, o czym przypominali nam tego dnia Internauci w komentarzach. Ale nie był to dobry dzień na drogach. Wieczorem dwie osoby zginęły na miejscu w wyniku czołowego zderzenia opla i forda na krajowej piątce, a wcześniej – po godz. 15 w Świdnicy została potrącona siedemnastolatka.
20 września na krajowej piątce ok. godz. 13 doszło do wypadku trzech samochodów. Sprawca uciekł swoim autem. W wyniku zdarzenia ucierpiała 41-letnia kobieta, którą przewieziono do szpitala.
27 września doszło do kilku wypadków i kolizji na terenie całego powiatu, w samej tylko gminie Jaworzyna Śląska były dwa groźne zdarzenia drogowe. W Milikowicach na łuku drogi kierowca jednego z samochodów ściął zakręt i uderzył w prawidłowo jadące inne auto osobowe. A na drodze wojewódzkiej pomiędzy Starym Jaworowem a Świdnicą z samochodu ciężarowego zerwał się ładunek kamieni granitowych, które spadły na przeciwny pas ruchu. W nie uderzył fiat panda. Osobówka wpadła do rowu.
Kolejna tragedia miała miejsce 29 września w Marcinowicach. Matka i córka zginęły w wyniku uderzenia terenowym suzuki vitara. Auto wjechało w piesze idące po chodniku, ponieważ uderzył w nie z tyłu tir. Kierowca ciężarówki usłyszał zarzuty prokuratorskie.
Kilka dni spokoju i 7 października – wypadek na trzydziestcepiątce, ginie świdniczanin, lat 27. Ford z niewyjaśnionych przyczyn zjechał na drugi pas ruchu i zderzył się czołowo z daewoo. Karol P., który jechał z żoną autem daewoo, doznał zmiażdżenia klatki piersiowej, złamania podstawy czaszki i masywnych obrażeń nóg. W karetce próbowano go utrzymać przy życiu. Nie udało się. Do szpitala trafiła też jego żona i kierowca drugiego samochodu. Kobieta miała złamane udo i nadgarstek. Mężczyzna natomiast - obrażenia klatki piersiowej i jamy brzusznej.
Do niegroźnej stłuczki, ale z poważnymi konsekwencjami, doszło 10 października na skrzyżowaniu ulic Esperantystów, Zamenhofa i Sikorskiego. Jadący od strony Wrocławia fordem mondeo combi Jerzy S. nie usłyszał sygnałów alarmowych straży pożarnej pędzącej ul. Sikorskiego w stronę wyjazdu ze Świdnicy. Uderzył w iveco z drabiną. Powiat został bez specjalistycznego wozu z 30-metrową drabiną.
Na trasie Świdnica–Wrocław w Tworzyjanowie 4 listopada tuż przed godz. 10. doszło do zderzenia dwóch samochodów osobowych. Cztery osoby są ranne, w tym dwie ciężko. W zdarzeniu uczestniczył fiat punto na trzebnickich numerach rejestracyjnych i audi a6 na świdnickich tablicach.
Do dramatycznego wypadku doszło 19 listopada na skrzyżowaniu ulic Jodłowa i Okrężna w Świdnicy. Ford mondeo, którym jechały trzy osoby, nie zatrzymał się mimo znaku „stop” i uderzył w autobus jadący drogą główną. Kierowca osobówki był pijany.
W dniu wyborów samorządowych, 21 listopada, w wypadku ranny został jeden z kandydatów do rady powiatu. Zdarzenie spowodował drugi kierowca, jak się okazało mający 2,14 promila alkoholu w organizmie.
Kierowca auta osobowego, który uciekł z miejsca wypadku, najprawdopodobniej jest winnym zdarzenia, w którym 24 listopada zostały ranne cztery osoby. Między Komorowem a Mokrzeszowem zderzyły się dwie osobówki i tir.
Groźny wypadek miał miejsce 5 grudnia – znów drodze krajowej nr 35 koło Mokrzeszowa. Osobowy samochód marki Rover rano uderzył w autobus wiozący pracowników jednej z firmy na strefie ekonomicznej. Ranne zostały matka i córka jadące osobówką.