Chora miała transfuzję na oddziale internistycznym we wrześniu. Tuż po otrzymaniu informacji z Wałbrzycha lekarze przebadali krew pacjentki i uzyskali uspokajającą odpowiedź – do zakażenia nie doszło. Podobnie było w drugim przypadku. – To była jedynie restrykcyjna, ale zupełnie normalna procedura obowiązująca we wszystkich krajach Unii Europejskiej – zapewnia Lesław Romaszkan z wałbrzyskiego centrum.
Okazało się, że wirus HIV u dawcy został wykryty w grudniu. – Oddawał krew po kilkumiesięcznej przerwie – wyjaśnia Romaszkan – Zawsze, bez względu na częstotliwość, sprawdzamy dawcę pod kątem wszystkich groźnych chorób i zakażeń. Sito jest niezwykle szczelne i nie ma szans, by krew zakażonych ludzi trafiała do transfuzji. Procedury nakazują jednak, by powiadomić szpitale, w których przetaczano krew od zarażonej osoby wszystkim w ciągu minionego roku od daty wykrycia nieprawidłowości.- Powiadomiliśmy pacjentkę i przeprowadziliśmy niezbędne badania. Skończyło się szczęśliwie - dodaje dyrektor szpitala Latawiec Jacek Domejko.
Gdy świdnicka pacjentka przechodziła transfuzję, dawca był zdrowy. – To 19-letni chłopak, dla niego wynik badań stał się tragedią, ale natychmiast otrzymał niezbędną pomoc i skierowanie do specjalistycznej kliniki we Wrocławiu – mówi doktor Romaszkan.- HIV nie oznacza jeszcze zachorowania na AIDS, choć na pewno życie z tym wirusem nie jest łatwe i wymaga wielu wyrzeczeń i odpowiedzialności. Jak dodaje lekarz, pacjenci, u których konieczne są transfuzje, mogą być spokojni. Badania i dawców, i samej krwi są niezwykle skrupulatne.