- Zaczęło się siedem lat temu od pomysłu, jak Dzień Wagarowicza spędzić pożytecznie i do tego zwabić inne szkoły. – mówi Grażyna Kubiczek, pomysłodawczyni i koordynatorka festiwalu, na co dzień nauczycielka przedmiotów zawodowych. – Każdy festiwal miał swoje hasło, w tym roku „Mechanik potrafi”. Co potrafi? Zaprojektować, skonstruować, zatańczyć, zaśpiewać, powalczyć. Nasz festiwal jest spotkaniem gości z wyższych uczelni wrocławskich: uniwersytetu, Uniwersytetu Przyrodniczego i Politechniki oraz Ośrodka Dydaktycznego Parku Narodowego Gór Stołowych. Mamy prezentacje i pokazy zaproszonych gości, naszych nauczycieli w ramach awansu zawodowego i prezentujących swoje hobby, a przede wszystkim naszych uczniów, którzy demonstrują swoje umiejętności.
Jakie? Na przykład „nowoczesne formy ruchu”, czyli pokazy grupy break-dance, grupy bokserów oraz akrobatyków, którym akompaniował szkolny zespół „The Mechanics”. Albo niesamowite ewolucje w ramach pokazu „Rower bez tajemnic” pod wodzą nauczyciela, którego pasją jest rower górski – nie wuefisty, lecz anglisty. Pani od matematyki przygotowała wykład na temat logistyki. O maszynach górniczych opowiadali studenci z Politechniki. Zademonstrowano działanie stacji diagnostycznej CKZ, modelowano multimedialną armatę.
Gwoździem programu była prezentacja inżyniera Jędrzeja Bukowskiego z Wydziału Geoinżynierii, Górnictwa i Geologii Politechniki Wrocławskiej, który posiada drugą twarz. Jest iluzjonistą, rozpoczął swą przygodę w świecie magii w 1997 roku, a już cztery lata później otrzymał Grand Prix Klubu Iluzjonistów we Wrocławiu i rozpoczął karierę telewizyjną, dziś znany jest w całym kraju. Swoje zainteresowania łączy w cyklu wykładów „Nauka i technika w świecie iluzji”, jednego z nich można było wysłuchać podczas festiwalu.
Interesujący był także pokaz sztuk walki Capoeira-Afro, przedstawiony przez grupę z Wrocławia, prowadziła go Justyna Jagielnicka, która trenuje także sekcję świdnicką. Przy akompaniamencie tradycyjnych instrumentów, głównie perkusyjnych, rozegrała się walka, przypominająca taniec, a będąca spuścizną po afrykańskich niewolnikach w Ameryce Południowej. Do wtóru muzyki i klaskania tancerze-wojownicy wymierzali sobie bardzo precyzyjne ciosy, które nie sięgały celu i nie wyrządzały mu krzywdy - chodziło przede wszystkim o efekt wizualny.
O 13.15 miała się pojawić ekipa Stacji Krwiodawstwa, a uczniowie i nauczyciele mieli zakończyć festiwal w szczególnie pożyteczny sposób, oddając zbiorowo krew – niestety z powodów technicznych autobus Stacji nie mógł przyjechać i zbiórkę przełożono na inny termin.
Jednym słowem – było wszystko, nawet mały pożar.