W piątek sytuacja wyglądała źle. Przed sceną podczas występów kabaretów czy zespołów muzycznych bawiło się góra kilkadziesiąt osób, a czasem nawet tylko kilka… Pustkami też świeciły urządzenia dla najmłodszych. Przy niektórych z nich była tylko obsługa.
- Dawno już w tak dużym mieście jak Świdnica nie mieliśmy takiego marnego początku – powiedział nam mężczyzna obsługujący jedną z karuzel. – Ostatnio nawet podczas złej pogody mieliśmy więcej chętnych niż tu w tak piękny dzień. W ogóle ludzi jest mało, co to będzie w sobotę i niedzielę?
Wiele osób zastanawiało się, co będzie. Jeśli nawet Koń Polski nie ściągnął tłumów, to co się będzie działo dalej?
- Ja nie narzekam, nie lubię wielkich tłumów, a przynajmniej mogę sobie w spokoju i bez kolejki piwo zamówić – powiedział nam Jarosław ze Świdnicy, który na piątkową imprezę przyszedł z narzeczoną.
Okazało się, że gorąca sobota zwabiła na tereny przy ul. Parkowej i świdniczan, i przyjezdnych. Występy Comy i TSA poprzedzone zabawą z KZC Sensei oraz Łowcami Szmalu były nie lada atrakcją. W całym mieście było można spotkać młodzież w czarnych koszulkach spieszących na koncerty idoli.
- Jesteśmy z Wałbrzycha, warto było tu przyjechać i zapłacić dziesięć złotych – powiedziały nam Kasia i Andżela. – Tylko nie wiedziałyśmy jak trafić na ulicę Parkową, ale ludzie nas pokierowali.
Przy stoiskach z piwem utworzyły się pokaźne kolejki. Krócej trzeba było czekać na jedzenie. A przy stoiskach z biżuterią, pamiątkami i zabawkami nie było prawie wcale klientów.
- Nie wiem, czy chociaż wyjdziemy na zero. Przecież my zapłaciliśmy ciężkie pieniądze za możliwość stania tutaj, a miasto nam taką niespodziankę zrobiło. Wstęp kosztuje pięć złotych, a ja mam niektóre towary po pięć złotych. Gdyby nie to, że ktoś zapłacił za wstęp, to może u mnie coś by kupił? – powiedziała nam w sobotni wieczór jedna z handlujących. – Zastanawiamy się, czy w niedzielę rano nie jechać na giełdę i chociaż tam nie pohandlować…
Po pokazie fajerwerków o północy imprezowicze rozeszli się do domów. Choć nie od razu wszyscy trafili do łóżek. Grupa młodych ludzi na przykład do kosza na placu przy ul. Ułańskiej rzucała… cegłą. „Zawodnicy” bardzo się starali, żeby rzuty były za 3 punkty.
W niedzielę też publika dopisała. Na Parkową tym razem ściągnął swoich fanów Piasek.
- Ja tam fanką nie jestem, ale pana Andrzeja oglądam w telewizji i dlatego chciałam zobaczyć i posłuchać na żywo – powiedziała nam pani Jadwiga.
- My jesteśmy wielbicielkami Piaska, ja mam plakat, a moja siostra zbiera teksty piosenek jego i Agnieszki Chylińskiej – mówiła z podekscytowaniem jedenastoletnia Justynka.
Dni Świdnicy to święto świdniczan, tradycyjnie na scenie zaprezentowały się też nasze formacje: Krąg, Jubilat, Mały Jubilat, Second, Koraliki oraz Studio Artystyczne Katharzis, Studio Piosenki Mirka Jabłońskiego i Studio Piosenki La Chanson. Na scenie odbyło się wielkie mierzenie łokci i innych części ciała, nagrody otrzymali prymusi i sportowcy.
Ekscesów nie było. Choć momentami było gorąco, na przykład kiedy jeden z imprezowiczów w piątek chciał się bić z ochroniarzem. Krewkiego mężczyznę wspierała kobieta i młody chłopak, którego z rąk ochrony odebrała matka. Do bójki w rezultacie nie doszło, ale awanturnik przez chwilę leżał na murawie powalony przez ochroniarza.
- Oceniamy tegoroczne Dni Świdnicy jako spokojne – powiedział nam nadkomisarz Janusz Cygal, naczelnik prewencji w świdnickiej komendzie policji. – To nie był wyjątkowy weekend, jeśli chodzi o zdarzenia kryminalne. Nie zdarzyło się nic spektakularnego. Ale oczywiście siły skierowane na miasto były większe niż na co dzień.
Policja przez te trzy dni zanotowała kilkadziesiąt interwencji.
- Widziałem mnóstwo pijanej młodzieży, nie wyglądali, jakby mieli ukończone osiemnaście lat – powiedział nam świdnicki taksówkarz.
- Bawimy się, bo wakacje się zaczęły – powiedzieli nam chórem młodzi ludzie, którzy pili piwo na ulicy Gdyńskiej, nieopodal terenu imprezy. Na pytanie, ile mają lat, odpowiedzieli, też chórem, że dowodziki mają…
Dni Świdnicy 2010 przeszły już do historii. Teraz czas na ocenę. Czy eksperyment z biletami się powiódł?
- Z mojego punktu widzenia tak, aczkolwiek można było to zrobić lepiej i w przyszłym roku mam nadzieję zrobimy to lepiej – powiedział nam Witold Tomkiewicz, dyrektor Świdnickiego Ośrodka Kultury.
Za rok pewnie więc znów zapłacimy za bilety na święto miasta. Biletowany wstęp był jednym z czynników, który sprawił, że Dni Świdnicy bilansowały się. Trzydniowe świętowanie kosztowało 180 tys. zł.
Nasze fotorelacje z Dni Świdnicy:
* piątek – relacja z występu kabaretu Paka - tutaj,
* sobota – relacja z koncertu Comy - tutaj,
* niedziela – relacja z rozdania nagród prymusom - tutaj,
* niedziela – relacja z wręczenia wyróżnień najlepszym sportowcom - tutaj,
* niedziela – relacja z koncertu Piaska – tutaj.