Gra rozpoczęła się w holu Miejskiej Biblioteki Publicznej w Świdnicy. Tam drużyny otrzymały identyfikatory, specjalne książeczki i pierwsze wskazówki. Zespoły startowały co dwie minuty. Pierwszym przystankiem były świdnickie dziki, które należało policzyć i ich liczbę wpisać do książeczki. Kolejnym zadaniem było policzenie drzwi prowadzących do Kościoła Pokoju. W Baroccafe uczestnicy pobawili się też w kalambury. Stąd ruszyli do katedry i tam musieli znaleźć tablicę obrazującą wznoszenie tej świątyni na przestrzeni lat.
Z placu Św. Jana Pawła II drużyny wyruszyły na dworzec PKP i tam stworzyły dla piękne laurki z okazji trzecich urodzin stowarzyszenia Mamy co kochamy. Po okazaniu Śnieżynkom swoich prac, otrzymały dalsze wskazówki. Teraz już trasa prowadziła do Akademii Nauki – Centrum Świadomego Rozwoju. Tu uczestnicy napisali dyktando. Odwiedzili też na moment Marię Kunic i pognali do Baru Gar, aby zjeść gorącą zupkę. Nie obyło się bez zadania: każda drużyna zrobiła sobie świąteczne zdjęcie.
Skoro była zupa, to był i deser – No Sugar Cafe poczęstowało uczestników zabawy brownie bez mąki, białego cukru i mleka. Ekspresowicze musieli odgadnąć trzy składniki tego ciasta. Łatwo nie było..
Kolejny przystanek to centrum Helen Doron, gdzie czekały zadania językowe. I wreszcie upragniona meta na Wieży Ratuszowej. Tam czekał Mikołaj z paczkami. Świętego i organizatorów Świdnickiego Ekspresu Mikołajowego odwiedziła Blanka Żółkiewska z rodziną.
- Wszystkim organizatorkom i organizatorom tegorocznego Świdnickiego Ekspresu Mikołajowego chcemy serdecznie i z całego serca podziękować! W tym przedświątecznym czasie liczy się przecież nie tylko by biec i szukać, ale też umieć się zatrzymać i zauważyć, wysłuchać i pomóc. Wy w tym roku zauważyliście Blankę i nas i sprawiliście, że mamy jeszcze więcej siły i determinacji do walki z chorobą naszej Córeczki. Dziękujemy i Wesołych Zdrowych Świąt - mówią Agata i Adam Żółkiewscy.
Zadowoleni po imprezie byli wszyscy – i uczestnicy, i organizatorzy. - Jest mi niezmiernie miło że udało się dopiąć na ostatni guzik Świdnicki Ekspres Mikołajowy, radość uczestników i miłe słowa, jakie zebrałyśmy w dniu imprezy to największa nagroda, jaką mogłyśmy otrzymać od uczestników - podsumowuje Monika Adamczyk ze stowarzyszenia. - Serdecznie dziękujemy za liczne przybycie, za cegiełki, jakie udało się uzbierać dla Blanki, dziękujemy również wszystkim sponsorom, dzięki którym udało się skomponować upominki jak i zorganizować całą imprezę i przede wszystkim za uśmiechy jakie widniały na Waszych buziach.
- Niesamowita przygoda ekspresu mikołajowego przerosła moje oczekiwania - mówi Marta Kwiecień z Mamy co kochamy. - Moment, w którym weszłam do biblioteki miejskiej pozostanie długo w mojej pamięci, gdy zobaczyłam uśmiechnięte koleżanki z naszego stowarzyszenia, czekające na start do działania. Ekscytacja, radość i ciekawość to emocje, które towarzyszyły mi tego sobotniego poranka. Wspaniałe jest to, jak świdniczanie zaangażowali się do gry. Przez kilka godzin trwania zabawy czułam jakbyśmy wszyscy się zjednoczyli, zbliżyli ze sobą, jakże ważne są takie uczucia na tydzień przed najbardziej rodzinnymi świętami w roku. Ten dzień był magiczny i taki pozostanie w mojej pamięci. Mogliśmy po raz kolejny podarować komuś ciepło i wsparcie, sprawić by poczuł się zauważonym, bo prócz zbiórki pieniędzy, przede wszystkim liczy się empatia, która jest paliwem dla naszej egzystencji. Szczególnie wtedy kiedy w grę wchodzi codzienna walka z Rettem, chorobą, na którą choruje Blanka. Poznałam jej mamę, która zaimponowała mi swoim poczuciem humoru i dystansem, a przede wszystkim siłą, jaką wkłada (cytuję Agatę Żółkiewską - mamę Blanki) „w codzienną próbę oswajania potwora, czyli zespołu Retta”.
- Strasznie, ale to strasznie jestem naszym dziewczynom wdzięczna za zaangażowanie. To piękne, że udało nam się tak licznie wziąć udział w organizacji. My Mamy co kochamy, to taka duża rodzina - mówi z kolei Judyta Odachowska ze stowarzyszenia. - Jeszcze lepiej słyszeć i widzieć, gdy każda z drużyn przychodziła na wieżę radosna, szczęśliwa, pełna entuzjazmu i z zastrzeżeniem „za rok znów się z Wami tak bawi” - to wspaniałe, a tym samym, że dzięki tej zabawie, rodzinie Blanki przywróciliśmy radość i sens oczekiwania na narodzenie Bożego Dziecka.
Impreza promowała zdrowie, rodzinne spędzanie czasu i Świdnicę. Wśród upominków dla uczestników znalazło się między innymi sześcioosobowe wydanie popularnej gry „Chińczyk” (w standardową planszówkę zagrać mogą tylko cztery osoby, a przecież rodziny często mamy liczniejsze).
- Super inicjatywa - powiedziała po imprezie uczestniczka, Paulina Drozdowska. - Ja znałam większość miejsc, ale mój mąż i szwagierka, rodowici świdniczanie, byli zaskoczeni. Na pewno muszę odwiedzić barokową kawiarenkę, bo jej wnętrze mnie oczarowało. Świetnym pomysłem była zupa na trasie, która nas rozgrzała i ciasteczko na deser. Mam nadzieje ,ze dzięki uczestnikom i sponsorom udało się zebrać pieniądze na rehabilitację Blanki. Zaskoczona byłam zawartością paczek – tym, że nie ma słodyczy (fantastycznie!) i że mam argument, by iść do kina. No i rozegraliśmy już pierwszą partyjkę „Chińczyka”. A i tym, że Kościół Pokoju ma 27drzwi... Mam nadzieję, że nie będzie to ostatnia taka akcja. Fajnie było też patrzeć na dzieciaki, jak przejęte biegały miedzy punktami.