Były gołoborza i skalne wypiętrzenia, smugi powstałe na niebie podczas fotografii poklatkowej gwiazd, bardzo poetyckie mgły i chmury – w górach trudno je od siebie odróżnić. Bohaterem wielu zdjęć było światło. Bez tytułów – tylko rok i nazwa pasma gór. Jeden cykl Wojciecha Zawadzkiego nosił tytuł - „Miejsce kamienia”. Wiele zdjęć jeszcze z lat osiemdziesiątych. Góry to Tatry i Karkonosze.
Otwarcie wystawy uświetniła swoją obecnością trójka autorów – Ewa Andrzejewska, Janina Hobgarska i Janusz Nowacki. Wystawa powstała w Krakowie, aby uczcić rocznicę śmierci Mieczysława Karłowicza, z inspiracji Janusza Nowackiego, który zaprosił do udziału innych fotografów. – Zwróciliśmy się z prośbą do pani Elżbiety Łubowicz, aby napisała tekst wprowadzający do tej wystawy. Tu prac jest mniej, ale za to możemy je eksponować wszystkie razem. – mówił Janusz Nowacki.
- Wszyscy autorzy posługują się podobną techniką fotografii dokumentalnej. Są więc ze sobą zgodni i zbieżni, ale bardzo wyraźnie ujawnia się specyfika stylu każdego z nich. Widać tu, jak różnie do tego samego tematu można podejść. Każdy z nich podczas fotografowania słyszy na pewno swoją własną muzykę. Ja usłyszałam Chopina, a mógłby być również sam Karłowicz z jego nostalgicznymi pieśniami. – mówiła Elżbieta Łubowicz. – I jest to pasja, która określa życie – Karłowicz zginął w górach wypróbowując nowy aparat fotograficzny.
Wystawę będzie można oglądać do 16 marca.