Ponad 300 kibiców było świadkami nieprawdopodobnego dreszczowca. Świdniczanie zapewnili sobie zwycięstwo w samej końcówce. Po raz pierwszy wyszli na prowadzenie dopiero na dwie i pół minuty przed zakończeniem spotkania. Po rzucie karnym Marka Mrugasa ŚKPR prowadził 26:25. Potem bramkę zdobyli goście, ale kolejne trafienia Marka Mrugasa i Mariusza Juścińskiego sprawiły, że dwa punkty zostały w Świdnicy.
Po pierwszej połowie nic nie wskazywało na to, że ŚKPR wygra to spotkanie. Drużyna z Leszna wypracowała sobie aż sześciobramkową przewagę. Nasi szczypiorniści grali nerwowo i mieli olbrzymie problemy z pokonaniem dobrze znanego w naszym mieście bramkarza Arotu - Edwarda Madalińskiego.
W drugiej połowie obraz gry uległ diametralnej zmianie. Podopieczni Jacka Spiechowicza zdecydowanie poprawili grę w obronie. Udanymi interwencjami zaczął popisywać się bramkarz ŚKPR Marcin Młoczyński. Już w 39. minucie ŚKPR zmniejszył straty do zaledwie jednej bramki (18:19). Wicelider nie zamierzał jednak składać broni i dość szybko ponownie odskoczył, tym razem na dystans trzech bramek 23:20. Potem trzy bramki z rzędu zdobyli świdniczanie. W 51. minucie po trafieniu najskuteczniejszego w naszym zespole Kamila Herudzińskiego na tablicy wyników po raz pierwszy od dawna pojawił się remis 23:23. Kolejne dwa gole dorzucili rywale i na sześć minut przed końcową syreną Arot prowadził 25:23. W ostatnich fragmentach więcej zimnej krwi zachowali gospodarze. Niesieni fantastycznym dopingiem kibiców zdołali odwrócić losy spotkania. - Cały czas wierzyliśmy, że straty z pierwszej połowy jesteśmy w stanie odrobić - mówił po meczu Mariusz Juściński.
Kolejne spotkanie świdnickich szczypiornistów już w sobotę. O godzinie 18.00 w hali na osiedlu Zawiszów ŚKPR zagra z Żagwią Dzierżoniów.
ŚKPR: Młoczyński - Herudziński (9), Mrugas (8), Juściński (5), P. Kijek (3), Rogaczewski (1), Piędziak (1), Makowiejew (1), Przemysław Niciński, Bąk, D. Kijek, Kuriata.