Świdniczanie przegrali na własnym parkiecie ze Spójnią Gdynia 17:24 (10:8).
- Wychodzi za krótki okres przygotowawczy i budowanie składu na ostatnią chwilę. Zespół ma siły na 40 minut - przyznał po meczu trener odnowy biologicznej Arkadij Makowiejew.
- Jestem jednak przekonany, że będzie dobrze. Zespół potrzebuje czasu na zagranie się, a punktów musimy szukać w meczach z zespołami będącymi w naszym zasięgu. Spójnia to bardzo dobra, doświadczona i mocna fizycznie drużyna. Jestem pod wrażeniem ambicji chłopaków, ale w pewnym momencie po prostu zabrakło sił - dodawał prezes klubu Jan Masłowski.
W pierwszej odsłonie wynik trzymał bramkarz miejscowych – Tomasz Wasilewicz, który w bramce dokonywał cudów. Głównie to za jego sprawą i kapitalnych interwencji nasza ekipa prowadziła po 30 minutach 10-8. W drugiej odsłonie z minuty na minutę z zespołu ŚKPR-u uchodziło powietrze, a spokojnie grający zespół z Gdyni zaczął odjeżdżać z wynikiem.
ŚKPR Świdnica - Spójnia Gdynia 17:24 (10:8)
ŚKPR: Wasilewicz, Olichwer, Bajkiewicz - K. Rogaczewski 4, Bieżyński 3, Piędziak 2, Bruy 2, Grochowski 2, Kijek 2, Chaber 2, Rzepecki, Krzaczyński, Jarząbek, Czerwiński, Macyszyn, Dębowczyk
Kary: 6 minut
Spójnia: Skowron, Dyszer, Zimakowski – Oliferchuk 8, Rakowski 5, Chyła 2, Ringwelski 2, Brukwicki 2, Matuszak 1, Wróbel 1, Nazimek 1, Pedryc 1, Derdzikowski 1, Kowalski, Bielec, Rychlewski
Kary: 6 minut