Świdniczanie jechali do Leszna „na pożarcie”. Wydawało się, że na boisku jednego z kandydatów do awansu nie będzie większych szans na zdobycie punktów. Okazało się jednak, że przy odrobinie szczęścia można było zaskoczyć faworyzowanego rywala. Kluczem do tego okazała się bardzo odważna obrona – momentami 4-2 przechodząca w 3-3. Na kwadrans przed końcem ŚKPR przegrywał już 14:21, ale ruszył w szaleńczą pogoń. Leszczynianie z coraz większym niepokojem spoglądali na tablicę wyników i upływający czas. Ostatecznie skończyło się na przegranej 23:25, ale świdniczanie mogli opuszczać boisko z podniesioną głową. Mimo wszystko pozostał mały niedosyt, tym bardziej, że z powodu kłopotów zdrowotnych nie mógł zagrać Władysław Makowiejew, a w samej końcówce pierwszej połowy trzecią karą dwóch minut i w konsekwencji czerwoną kartką upomniany został Konrad Cegłowski. Brak najlepszych strzelców zespołu, a w przypadku „Cegły” także filara środka defensywy były olbrzymim osłabieniem.
Mecz w Lesznie był ostatnim w tym roku. Po pierwszej rundzie ŚKPR Świdnica plasuje się na jedenastym, przedostatnim miejscu. Mając w dorobku trzy zwycięstwa i osiem przegranych. Podopieczni trenera Grzegorza Garbacza czynią jednak stałe postępy i w rundzie rewanżowej stać ich skuteczną walkę o utrzymanie w I lidze. Rozgrywki zostaną wznowione w ostatni weekend stycznia.
POWIEDZIELI PO MECZU
Grzegorz Garbacz (trener): Jestem bardzo zadowolony, że chłopaki powalczyli do końca. Niestety, zbyt duża liczba błędów i nieskuteczność nie pozwoliły nam wygrać tego meczu. Wciąż brakuje nam doświadczenia i ogrania, ale spokojnie to kwestia czasu. Teraz mamy kilka tygodni, aby przygotować się do drugiej rundy i dalej walczyć o nasze cele
Real Astromal Leszno – ŚKPR Świdnica 25:23 (12:9)
ŚKPR: Olichwer, Wiszniowski – Zaremba 8, Wychowaniec 5, Borowski 4, Redko 3, Starosta 2, Kozak 1, Żubrowski, Pęczar, Cegłowski, Daszczenko, Etel.
Źródło: ŚKPR Świdnica