Tym razem ŚKPR uległ w Gdyni Spójni 27:35 (13:16).
Przez niemal całą pierwszą połowę walka toczyła się gol za gol. Do przerwy Spójnia prowadziła 16:13, ale po zmianie stron świdniczanie odrobili straty i w 38. minucie na tablicy wyników pojawił się kolejny remis – 18:18. Jak się później okazało był to kluczowy moment spotkania. W ciągu kilkunastu sekund świdniczanie otrzymali dwie kary, a tuż po ich odbyciu, na ławkę został odesłany następny gracz ŚKPR-u. Gra w osłabieniu wybitnie nie udała się świdniczanom, którzy stracili aż dziesięć bramek z rzędu i w 48. minucie przegrywali już 18:28.
– Rywale byli wyraźnie silniejsi fizycznie i mieli kilka bardzo dobrych schematów w ataku. Dysponowali też lepszą ławką rezerwowych. To raczej nie był dla nas zespół do ogrania, ale na pewno można było przegrać niżej, powiedzmy 4-5 bramkami. Wszyscy czujemy niedosyt przez to, co stało się w ciągu dziesięciu minut drugiej połowy. To zaważyło na wyniku – mówi Arkadij Makowiejew, członek zarządu klubu i zarazem trener odnowy biologicznej ŚKPR-u.
Spójnia Gdynia – ŚKPR Świdnica 35:27 (16:13)
ŚKPR: Wasilewicz, Bajkiewicz – Grochowski 7, Makowiejew 5, Bruy 3, D. Kijek 3, P. Rogaczewski 3, Chaber 2, K. Rogaczewski 2, Yefimenko 2, Piędziak, Jarząbek, Dębowczyk.