Grażyna Kuczer: W latach 2004 - 2009 był Pan żołnierzem 10 Brygady Kawalerii Pancernej ze Świętoszowa, oddelegowanym na 7 miesięcy do Iraku, w ramach 10 zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Co spowodowało, że wyjechał Pan na misję do Iraku?
Bartłomiej Michalik: Na mój wyjazd na misje miało wpływ wiele rzeczy m.in. to, że nie ukrywam, ale była to możliwość zarobienia dodatkowych, większych pieniędzy, ale także od zawsze marzyłem, żeby brać udział w misji. Chciałem sprawdzić, jak zachowam się w tak ciężkich warunkach, czy poradzę sobie ze stresem i adrenaliną, której tam nie brakuje. To było moje marzenie i świadomie podjęta decyzja mimo, że zdawałem sobie sprawę z tego, że może tam na mnie czyhać śmierć.
Czy rodzina zaakceptowała Pana decyzję?
Rodzice, rodzina i wtedy jeszcze moja ówczesna narzeczona zadawali mi pytanie, po co tam jadę i nie do końca zgadzali się z moją decyzją. Ale muszę przyznać, że postawiłem ich przed faktem dokonanym, ponieważ wyjazdy na misje były związane z moim zawodem żołnierza. Nikt nie był przychylny mojej decyzji i nikt się z tego nie cieszył. Jednak wspierali mnie cały czas i miałem z nimi stały kontakt telefoniczny -10 minut rozmów do moich rodziców oraz 5 minut do mojej narzeczonej. Poza tym miałem dostęp do Internetu, więc starałem się z nimi kontaktować przez Internet, kiedy tylko mogłem i kiedy czas na to pozwalał.
Jakie zadania wykonywał pan na misji?
Pojechałem tam jako wojskowy strażak, a moim zadaniem była ochrona p.poż. polskiej bazy. Jednak zadaniem priorytetowym była przede wszystkim ochrona ludzi, konwojowanie transportów oraz kontrolowanie rejonu działania poprzez regularne patrolowanie i stosowne interwencje w sytuacjach zagrożenia.
Czy tęsknił Pan za rodziną?
Oczywiście były chwile, w których bardzo tęskniłem za rodziną (zwłaszcza w okresie świąt) oraz momenty, które budziły strach i przerażenie np. podczas ostrzału bazy lub śmierć żołnierzy, których tak naprawdę spotykałem na co dzień. Wtedy budziła się we mnie chwila refleksji, że to mogłem być ja.
A refleksje po pobycie?
Mój pobyt w Iraku uważam za przygodę życia. A doświadczenia, które stamtąd wyniosłem, dużo mnie nauczyły i pomogły w mojej dalszej karierze zawodowej. Dzięki pobytowi w Iraku nauczyłem się lepiej radzić sobie ze stresem w sytuacjach zagrożenia, zachować opanowanie i zdrowy rozsądek, zwłaszcza kiedy chodzi o ratowanie życia ludzkiego, co wiąże się ściśle z pracą strażaka. Najszczęśliwszą chwilą był moment powrotu do domu, do rodziny oraz świadomość, że dzięki Bogu wróciłem cały i zdrowy.
Dziękuję za rozmowę.
(Grażyna Kuczer)