Niestety, na plakatach Kolędy był błąd, jeśli chodzi o godzinę rozpoczęcia przedstawienia, więc trafiliśmy w sam jego środek, kiedy grupa mocno upierzonych aniołków w aureolach wędrowała po scenie. Potem pojawili się pasterze dysputujący z aniołami: Gadaj, skądżeś zlazł i czego ci trzeba? – Z nieba! Z nieba! – Gdzież ono dzieciątko, powiadajże, chłopie? – W szopie, w szopie! Następnie dziewczynki w wieku przedszkolnym wykonały balet, a kolędnicy wsunęli się na scenę obróceni do publiczności tyłem. Była lwowska kolęda. Trzej królowie pierwszy chyba raz w historii przybyli z trzema królowymi, w takt tybetańskiej muzyki, a bardzo głośny Herod rozpaczał nad upadkiem swojego panowania, dręczony przez Śmierć oraz anioła i diabła granych przez tę samą młodą osobę, ubraną... połowicznie. Tak było. I fajne kostiumy.
- Trochę to tak w pośpiechu i chaotycznie – mówił dyrektor Zbigniew Curyl, ale nie wyglądał na niezadowolonego, publiczność też nie.
Dzieci i młodzież przygotowała Joanna Chojnowska, za wokal odpowiadali Małgorzata Chlastawa, Ewa Tyszkiewicz i Mirosław Jabłoński, a z najmłodszymi tancerkami pracowała Anna Trzeciak.