Teraz każdy może wejść na podstronę świątyni: http://www.kosciolpokoju.pl/biblioteka/ i przejrzeć opisy dzieł oraz dane bazy genealogicznej. Wkrótce, jak zapowiedzieli organizatorzy, zbiory, które w pomieszczeniu tymczasowym umieścił urząd miasta, doczekają się odpowiedniej biblioteki i będzie można je oglądać nie tylko w Internecie. Dodatek do skarbu stanowią dwie piękne mosiężne misy chrzcielne z XVI wieku. Napisy na nich wciąż pozostają zagadką.
- Zakończyliśmy inwentaryzację zbiorów i stworzyliśmy internetową bazę danych o książkach oraz badań geneologicznych opartych na najstarszych księgach metrykalnych kościoła. Mamy tu 24 000 nazwisk, ponad 8 000 książek, 382 rękopisy i 38 starodruków, wszystko sięga początków istnienia kościoła. O tym zbiorze wiedziano przed wojną, ale nigdy nie został zbadany naukowo. – mówi dr Adam Górski, historyk z Uniwersytetu Zielonogórskiego. – Baza, którą stworzyliśmy, to rezultat sześciomiesięcznej ciężkiej pracy 11 osób.
Na opracowanie czeka jeszcze 3 000 książek, archiwalia i muzykalia, które wymagają wyspecjalizowanych badań. Trzeba też zabezpieczyć rozsypujące się rękopisy i starodruki, rozbudowana będzie baza genealogiczna, a młodzież szkolna i studenci będą mieli okazję wziąć udział w badaniach źródłoznawczych. – Przed nami wciąż wiele pracy. Pismo jest trudne do odcyfrowania. Co innego jest zrobić zdjęcia, a co innego przeczytać i zrozumieć. Ładne są te robaczki, prawda? – uśmiecha się dr Górski demonstrując stronę rękopisu.
Wśród tekstów jest być może dzieło świdniczanki, która zasługiwałaby na miejsce pośród utalentowanych kobiet naszego miasta. Autor sztuki "Laura, hrabina von Pilos” z 1811 r. podpisywał się wprawdzie wyszukanym pseudonimem Policarpus Sion, ale ręka, którą ją zapisano, wydaje się bardzo kobieca.
Pani Bożena Pytel przedstawiła „Kolekcję rozmaitości”, czyli rzeczy znalezionych między kartkami książek podczas inwentaryzacji. – Dostałam wielką kopertę, a w niej – fotografie, kartki z kalendarza, suszone stuletnie kwiaty w dobrym stanie, pocztówki, listy, przekazy pocztowe, bilety kolejowe i kalendarz szkolny 14-letniego Hansa. „Tata pojechał na kazanie do Książa, a ja zostałem w domu i smażyłem naleśniki. Pierwszy się spalił, pozostałe smakowały” – tak wyglądał jeden z jego niedzielnych zapisków.
Jednym słowem „książka jak szuflada”. – To jest taka kolekcja puzzli, które czekają na to, by je uzupełnić. Może trzeba szukać w Kłodzku czy w Jeleniej Górze kolejnych elementów tej układanki? – mówi pani Bożena, a jej mąż, pastor Pytel, dodaje – Tak naprawdę, to jest dopiero początek.