Remont zaczął się w maju i od początku most miał pecha. Najpierw rozszerzył się zakres robót, bo pojawiły się niespodziewane uszkodzenia, potem przyszła czerwcowa wysoka woda w Bystrzycy i zmyła drewniane rusztowania budowlańców. Szczęśliwy, jak się wydawało finał, nadszedł w październiku.
Prace kosztowały 1,47 miliona złotych. 608 tysięcy miasto pozyskało w ramach tzw. Schetynówek. Wyłoniona w przetargu firma Kolbert z Kiełczowa wyremontowała konstrukcję nośną, wymieniła łożyska, pomalowała farbą antykorozyjną zewnętrzne elementy metalowe i wreszcie wymieniła nawierzchnię. I natychmiast zrobiły się w niej dziury. A zaraz potem wykonawca zamiast zerwać wszystko i położyć od początku, dał zwykłe łaty. Jak na podrzędnej, latami nie remontowanej drodze.
Stefan Augustyn, rzecznik Urzędu Miejskiego w Świdnicy tłumaczy, że nawierzchnia była kładziona ręcznie, bo na most nie mogą wjechać ciężkie maszyny. Na załatanie dziur miasto się zgodziło. W zamian gwarancja została przedłużona z 3 do 5 lat. Czy to rzeczywiście świetny interes? Skoro na nowiusieńkim asfalcie już są 3 łaty, co będzie za 5 lat? Łata na łacie w ramach gwarancji?