Czwartek, 21 listopada
Imieniny: Janusza, Konrada
Czytających: 1749
Zalogowanych: 0
Niezalogowany
Rejestracja | Zaloguj

Świdnica: „Listy Julii” – Katarzyna Groniec w świdnickim teatrze

Poniedziałek, 8 marca 2010, 10:33
Aktualizacja: 10:40
Autor: MaS
Świdnica: „Listy Julii” – Katarzyna Groniec w świdnickim teatrze
Fot. Wiktor Bąkiewicz
Oto historia: Niegdyś w Weronie żył profesor, który odpowiadał na listy adresowane do Julii Capuletti. Pod słynny balkon od lat pielgrzymują ludzie prosząc orędowniczkę najpiękniejszej czystej miłości o opiekę nad ich uczuciami. Pozostawiają tam bardzo osobiste listy pełne ludzkich dramatów: pragnień, tęsknot, wspomnień, bólu…

Oprócz karteczek pozostawianych w załamaniach cegieł domu Capulettich kochankowie piszą miłosne listy bezpośrednio na murze lub zostawiają tam zamknięte kłódki, które mają symbolizować zatrzymanie na wieki miłości swojego życia. Kluczyk zabierają ze sobą.

W 1992 roku Elvis Costello wraz z Brodsky Quartet nagrał płytę inspirowaną tą ujmującą tradycją. Za pomocą dwudziestu piosenek udało mu się nakreślić diametralnie różne charaktery pojawiających się postaci. Ich osobiste dramaty i odczuwanie miłości. Zdradzona kobieta, dziecko, dziewczyna, żołnierz, samobójca, starzejący się Romeo, czy diabelski sprzedawca, to tylko niektóre z nich. (www.teatr-muzyczny.home.pl). Katarzyna Groniec sama je przełożyła.

A teraz koncert: muzycy zajęli miejsca w ciemnościach z gitarą oraz przy fortepianie i zjawiła się bosonoga artystka w kusych spodenkach, stanęła na zalanym krwawym światłem postumencie, który budził skojarzenia z egzekucją – i zaśpiewała.

W centrum uwagi były listy, staromodny już sposób wyrażania uczuć, śmiesznostki i dramaty miłości, dzieje umierającego związku, różne rodzaje nadziei i poste-restante. I magiczne litery PS – ta tradycja też zanikła.

Po drugiej piosence przysiadła na swoim piedestale niczym ulicznik, potem akompaniowała sobie wykorzystując go jako perkusję. Chwilami krzyczała (jak krzyczała!), czasami przechodziła w sugestywny szept. Nie tylko miłość i łańcuszki św. Antoniego - była też parodia języka reklamy i zwierzenia nastoletniej morderczyni-psychopatki o imieniu Loretta. Nieoczekiwane pointy wywoływały śmiech publiczności.

Artystka zaśpiewała też swój radiowy przebój „List do wroga”, podczas którego na scenie nagle zrobiło się bardzo niebiesko, zakończony długim popisem muzyków. A potem znowu powróciły diagnozy wystawiane chorej miłości: „Żałosny cyrk”, „Prawie bym się dała nabrać”, „U Twych stóp składam mój świat”.

Twoja reakcja na artykuł?

0
0%
Cieszy
0
0%
Hahaha
0
0%
Nudzi
0
0%
Smuci
0
0%
Złości
0
0%
Przeraża

Ogłoszenia

Czytaj również

Copyright © 2002-2024 Highlander's Group