Na mistrzostwa Europy Fajdek przyjechał z kontuzją. Tuż przed wielkim finałem sam nie był pewny, czy wystartuje w zawodach. - Jeszcze dwa tygodnie temu nie wiedziałem, czy będę w stanie rzucać - mówił mistrz świata na moment przed mistrzostwami. Udało się jednak pokonać ból pleców i wielu rywali. Tegoroczny konkurs rzutu młotem przegrał tylko z Krisztianem Parsem, który w końcowej klasyfikacji uzyskał wynik 82,69 metrów. To był pojedynek dwóch tytanów - tak po zakończonych mistrzostwach pisały media. Tym razem rozstrzygnięty na korzyść Węgra. Paweł znalazł się w światowej czołówce.
Wychowanek ULKS Zielony Dąb wszedł do finału mistrzostw z najlepszym wynikiem eliminacji 77,45 m. Pierwsza próba rzutów ubiegłorocznego mistrza świata z Moskwy okazała się nieudana. W kolejnej serii rzutów Fajdek zrehabilitował się i posłał młot na odległość 76,48 m. Wyszedł na prowadzenie, wyprzedzając swego największego rywala. Fenomenalny Polak pokazał moc dopiero w trzecim rzucie. Ponad 80-metrowy rzut i czerwona chorągiewka sędziego. Rzut spalony. W piątej serii, najlepsi młociarze świata bili się dosłownie o centymetry. Fajdek uzyskał rezultat 82.05 m, nie zdołał już jednak dogonić Parsa, który w piątym podejściu rzucił młot na odległość 82,67 m. - Uczucia mam połowiczne, bo przegrałem z największym rywalem Parsem, ale wygrałem z samym sobą. Dziś z Szymonem zadowalamy się moim ciężkim wywalczonym srebrem Mistrzostw Europy! Bolą nas plecy, więc była walka. Dziękuję wszystkim za trzymanie kciuków i doping. Bez Was sport i nasze wyczyny nie istniałyby - podsumował na gorąco mistrz europejski Paweł Fajdek.
Sukces nie był kwestią przypadku. Wielką formę Paweł prezentuje od kilku sezonów. Kolejny tytuł otwiera przed nim wielką karierę, która u miotaczy trwa nawet do 40 roku życia. Sam ma zaledwie 25 lat…
(Magdalena Pawlik)