Co widzimy? Świdnicę na tle Gór Sowich, Świdnicę na tle Ślęży. Widzimy centrum miasta z zakrytymi zwykle dla naszych oczu podwórkami, widzimy osiedla, z góry możemy obserwować budynki, maleńkich przechodniów i samochody sprawiające wrażenie resoraków. Zresztą – co tu opowiadać, zapraszamy do galerii zdjęć.
Wieża świdnickiej katedry zaczęła powstawać około roku 1400. Średniowieczni świdniczanie planowali dwie wieże. Ostatecznie powstała jedna. Dlaczego? O tym mówią legendy.
Wiesław Rośkowicz i Edmund Nawrocki, „Legenda o budowniczym wieży świdnickiego kościoła pw. św. Stanisława i św. Wacława”:
Jeszcze w końcu XVIII w. przy wejściu do dzisiejszej świdnickiej katedry widoczna była wykuta w kamieniu łopata. Była ona zabarwiona na kolor czerwony, rzekomo krwią. Napisał o tym nauczyciel świdnickiego liceum J.W.A. Kosmann w wydanej w koń. XVIII w. historii miasta Świdnicy.
Według przytoczonej w książce Kosmanna legendy budowniczy wieży kościoła miał bardzo uzdolnionego ucznia, który obok wznoszonej wieży budował drugą, znacznie piękniejszą. Gdy była już ona wzniesiona w połowie, wówczas zawistny mistrz zepchnął ucznia z rusztowania, tak że poniósł on śmierć na miejscu. Za karę odcięto mistrzowi głowę łopatą i wówczas krew trysnęła na ścianę kościoła. Wykuta w tym miejscu łopata miała przypominać o tragedii, do której doszło przed wiekami. Podobno „krwi” nie był w stanie zmyć deszcz jeszcze do końca XVIII w.
Legendę tę tak przedstawia Sobiesław Nowotny w „Przewodniku po świdnickiej katedrze:
(...) w momencie, w którym planowano budowę wież świdnickiej katedry, proboszcz i rada parafialna tutejszego kościoła zawezwali przed oblicze swe mistrza, który miał się podjąć tego dzieła. Tenże stwierdził, że sam nie jest w stanie wbudować obu wież, lecz zaproponował swego zbyt ambitnego ucznia na nadzorcę budowy jednej z nich. Żywił on cichą nadzieję, że uczeń nie poradzi sobie z tak trudną realizacją i poniesie zasłużoną karę. Mistrz zaś łatwo będzie się mógł go pozbyć. W trakcie budowy okazało się jednak, że wieża po północnej stronie kościoła, którą wznosił uczeń, rosła znacznie szybciej w górę, niż ta, którą budował sam mistrz. Przysporzyło to uczniowi zasłużonej chwały i podziwu wśród mieszczaństwa, lecz zarazem było powodem goryczy u mistrza, który nie nadążał za swym czeladnikiem. Ten ostatni pałając zazdrością i zawiścią, zabił swego ucznia, uderzając go w głowę szpadlem. Krwawy znak szpadla wyrzeźbiony na przyporze niedokończonej wieży północnej pokazywano turystom jeszcze w II poł. XIX, w okresie przed renowacją katedry, którą przeprowadzono w latach 1893-95.
Mówi się, że świdnicka wieża ma 103 m wysokości, Sobiesław Nowotny jednak podaje wysokość – 101,5 m. Pod tym względem jest piąta w kraju (po Sanktuarium Maryjnym w Licheniu, archikatedrze szczecińskiej, bazylice jasnogórskiej w Częstochowie i archikatedrze łódzkiej). Taras widokowy znajduje się na wysokości 66 m.