- Pacjenci czasem się zaprzyjaźniają i chcą kontynuować znajomość już poza szpitalem. – mówi Aurelia – Wybieramy się do pani, która przeżyła obóz koncentracyjny. Trochę się boję tego, o czym będzie mówić, ale pójdziemy.
Dlaczego to robią? Mówi Piotr: - To nie jest zainteresowanie, tylko pasja, to jest coś, co zaraża inne osoby. - Jak ktoś jest wrażliwy i chce pomagać, to jest najlepsza droga. – dodaje Asia. - Wiadomość o takiej możliwości przekazał nam nasz ksiądz. Są też osoby z pierwszej klasy.
Asia i Weronika zaczęły dwa tygodnie temu. Jedna dojeżdża do szkoły w Świdnicy spod Żarowa, a druga z Lubachowa. – Jesteśmy tu dopiero drugi raz. Ale jest fajnie i na pewno zostaniemy.
Ale dla Aurelii i Piotra nie jest to pierwszy wolontariat, w który się zaangażowali – Piotr brał udział w akcji „Świąteczna paczka” i był koordynatorem „Kampanii na rzecz uśmiechu” organizowanej przez krakowskie stowarzyszenie „Wiosna”. Ta pierwsza akcja polega na wyszukiwaniu przez młodych ludzi rodzin, które są w potrzebie – dostają ich adresy od organizacji społecznych, a potem umieszczają w Internecie krótkie bezimienne opisy członków rodzin i ich pragnień, aby darczyńcy mogli dla nich robić paczki. Aurelia brała udział w zbiórce koców, pożywienia i zabawek dla psów ze schroniska, kiedy była w gimnazjum. Oboje mieli po piętnaście lat.
Aurelia należy do starszej grupy wolontariuszek, które przychodzą do szpitala od maja. Niewiele spotkań opuściła. Co jest najtrudniejsze? – Pacjenci nie zawsze chcą rozmawiać, ale przecież nie muszą być mili.
A skąd pomysł wzięła organizatorka, Elżbieta Dudziak z Ligi Polskich Kobiet? – Robimy już sporo rzeczy i przyszło nam do głowy, żeby zacząć coś jeszcze. Najpierw chciałyśmy pomagać dzieciom, ale okazało się, że mnóstwo organizacji tym się zajmuje. Później – osobom starszym i samotnym, ale osób całkiem samotnych w szpitalach, wbrew pozorom, jest niewiele. Albo inaczej: danego dnia ta właśnie osoba jest samotna, bo nikt jej nie odwiedził, stanęło więc na pomaganiu wszystkim. Teraz próbujemy zaistnieć w szpitalu.
Aurelia: - Ten pan dzisiaj zapytał, czy nie możemy chodzić do kogoś, robić zakupów? – Jak będzie więcej młodych ludzi, może i to się uda. – mówi pani Elżbieta. – Na razie pracujemy nad konsekwencją wolontariuszy, bo potem pacjenci pytają, co się stało, że nie ma dziś nikogo, są dotknięci. Mamy wiele planów, myślimy na przykład o objęciu opieką wolontaryjną dzieci, które po 22.00 wciąż wałęsają się po ulicach. Zobaczymy.