A było na co popatrzeć. Antyki stare i nowe, podkowy, banknoty tysiączłotowe z epoki, kiedy wszyscy byliśmy milionerami, obrazy i duża ilość przyrządów do mierzenia czasu. Niektórzy kupcy, korzystając z giełdy, sprzedawali rzeczy, które z antykami raczej się nie kojarzą – odzież paramilitarną, suchary wojskowe, miód i, nomen-omen, świeży chleb.
Ktoś, kto domowymi metodami pragnąłby nakręcić film z czasów II wojny światowej, na przykład, zdobyłby tu bez wątpienia kompletne wyposażenie. Telefony, jak ze „Stawki większej niż życie”, hełmofon czołgisty – pytamy, czy jednego z Czterech Pancernych i słyszymy: „Oczywiście!” – czapka listonosza albo kolejarza bez oznaczeń, stara berlińska pompa razem z wodomierzem (czasowo trochę niedopasowana, bo z 1949 r.), drewniane narty w sam raz dla tajnego kuriera, bagnety, zardzewiała broń, drugi hełmofon, ale chyba trzeciego z Czterech Pancernych, bo z numerem 3 oraz czerwony kanister na benzynę z 1942 roku – strach pomyśleć, co by opowiedział, gdyby tak umiał mówić.
Moździerze – oczywiście sprzęt kuchenny, a nie rodzaj prostego działa strzelającego stromotorowo – kosztują 80-90 złotych. Piękny sekretarzyk biedermeierowski z 1880 roku, w bardzo dobrym stanie – 9000. Srebrny pierścionek ze szmaragdem – 100 złotych. Dla łowców oryginalnych prezentów: czapka błazeńska, noga manekina, komplet lalek Barbie i tabliczka z napisem: „Państwowe Przedsiębiorstwo Przemysłu Terenowego „Moda Dolnośląska” we Wrocławiu. Filia w Międzylesiu”. Znajdą coś dla siebie także miłośnicy trofeów – nieco koszmarkowaty dziczy łeb, czaszka bawołu, wypchany borsuk. Niektórym wystarczają mniej kompletne zdobycze – mija nas pan z ogromnymi rogami, uściślając, z okazałym jelenim porożem.
Następne atrakcje już 6 grudnia – ucieszy się święty Mikołaj!