Ci żebracy na ogół wykorzystywani są przez grupy przestępcze ze swoich krajów i zmuszani przez nie do żebrania, często w fatalnych warunkach pogodowych, by wzbudzić litość. Ich sytuacja jest dramatyczna, bo to, jak są traktowani, bywa uzależnione od tego, ile „utargu” przyniosą. Dylemat „dać czy nie dać” jest przez to bardzo trudny, faktem jest jednak, że gangi przestaną przywozić do Polski kobiety i dzieci w tym celu, jeśli przestanie im się to opłacać.
- Osoby biedne mogą do nas przyjść, jeśli dziecko jest głodne – to, czy ono jest polskie, rumuńskie czy romskie, nie ma większego znaczenia, kilkoro dodatkowych dzieci można nakarmić, bo i tak gotujemy obiady dla naszych – mówi Iwona Maciejewska ze Stowarzyszenia Dzieci Chorych „Serce”. – Obiady wydawane są w godzinach 15.30-17.00. Ale często bywa tak, że osobom żebrzącym nie chodzi o pożywienie dla dziecka, tylko o pieniądze. A jeśli ktoś chce pomóc ubogim dzieciom, to najlepiej wpłacać środki na konto fundacji zajmującej się pomocą, bo wtedy mamy pewność, że poszły na taki cel. Jeśli żebrak prosi nas o pieniądze na jedzenie dla dziecka, lepiej udzielić mu informacji, gdzie można je zaprowadzić - do nas, do Caritasu, do fundacji Ut Unum Sint, do schroniska im. św. Brata Alberta – na pewno nie będzie odmowy pomocy w nagłym przypadku. Sprawdzić, o co rzeczywiście chodzi żebrakowi, można bardzo łatwo – wystarczy zaprosić tę kobietę z dzieckiem do najbliższego sklepu spożywczego. Jeśli to matka głodnego dziecka, przyjmie każdą pomoc, jeśli osoba „pracująca”, zażyczy sobie pieniędzy.
Gdy mamy wątpliwości, można też dawać gotowe jedzenie, bo dzieci mogą je zjeść na miejscu, a grupie przestępczej nie na wiele się ono przyda.
W Świdnicy żebracy bywają co czwartek w okolicach targowiska na ul. Równej, pojawiają się też sporadycznie na ulicach w pobliżu Rynku, a w niedzielę pod kościołami.
- My interweniujemy tylko w przypadkach, gdy żebrak jest natarczywy lub utrudnia przechodzenie ulicą i to na ogół, kiedy zostanie nam to zgłoszone. Wielu żebraków zresztą odchodzi na widok zbliżającego się patrolu straży miejskiej – mówi komendant straży, Stanisław Rybak. – Kodeks nie mówi o interwencji, gdy ktoś żebrze z dzieckiem na deszczu czy mrozie, to bardzo delikatna materia i niewiele możemy tu zdziałać. Nie mając narzędzia, nie podejmujemy działania, kodeks wyraźnie mówi o natarczywości. Oczywiście, jeśli chodzi o naszych rodzimych żebraków, jest paragraf mówiący o tym, że łamie prawo osoba, która żebrze posiadając środki do życia, takie jak wynagrodzenie, renta czy emerytura. Wtedy grozi jej kara w postaci nagany, 1500 zł grzywny lub nawet więzienia. Bywały w Świdnicy pojedyncze przypadki żebraków, którzy na kartkach opisywali fałszywe historie, na przykład o chorym dziecku lub symulowali chorobę. Oczywiście, w przypadku osób spoza Polski nie da się tak łatwo sprawdzić, czy dana osoba ma w swoim kraju jakieś środki na utrzymanie.
Wrzucona żebrakowi złotówka pewnie dla wielu stanowi uspokojenie sumienia. Ale czy rzeczywiście to akt miłosierdzia? A może to wyrok na maleńkich dzieciach, które z matkami siedzą na mrozie?