- Bezcenne, że jeszcze mamy okazję spotkać się ze świadkami – powiedział na początku spotkania prezydent Wojciech Murdzek. Po jego przemówieniu gimnazjalny chór odśpiewał „Rotę”. Po programie artystycznym nawiązującym do naszej historii wspominać rozpoczęli kombatanci.
Pierwsze świadectwo należy do osiemdziesięciosześcioletniego porucznika w stanie spoczynku, Jana Mielczyszyna, byłego Sybiraka i żołnierza I dywizji. - Dziesiątego lutego, jako piętnastoletni uczeń zostałem wraz z bratem aresztowany za działalność harcerską i pochodzenie – rozpoczął swoją historię porucznik Mielczyszyn. - W bydlęcych wagonach wywieziono nas do Krasnojarska.
Tu odbył się nad młodymi ludźmi sąd. Zostali skazani na 25 lat ciężkich robót. Wywieziono ich aż za sześćdziesiąty równoleżnik, za koło podbiegunowe. Praca tam była niezwykle mordercza.
- Po takich trudach w drugim roku brat umiera – wspominał dramatyczne chwile Jan Mielczyszyn. - Wezwał mnie do siebie i poprosił, żebym przysiągł mu, że stąd ucieknę.
Zanim jednak udało mu się zrealizować obietnicę daną bratu na łożu śmierci, Jan Mielczyszyn został oskarżony o zabicie konia. Zwierzę po prostu zdechło.
- Nie miałem praw obywatelskich i nie mogłem się bronić – mówił Sybirak. - Zostałem wywieziony do Norylska, na dwa lata do katorgi.
Stamtąd udało się uciec. - W łagrach dowiedziałem się, że gdzieś w Kazachstanie tworzy się wojsko polskie – opowiadał Jan Mielczyszyn. I tak dzisiejszy porucznik w stanie spoczynku dostał się do I dywizji, i tak wyzwalał prawobrzeżną Warszawę. Gimnazjaliści słuchali jego opowieści w skupieniu.