Miał niespełna dziewięć lat, kiedy jego matka dostała wylewu i udaru. Jej stan był na tyle krytyczny, że spodziewano się, że mały Tomek zostanie sam z ojcem. – Pamiętam, że ojciec powiedział mi, że mama prawdopodobnie nie przeżyje. Po raz pierwszy widziałem, jak płacze. Zacząłem wtedy szukać w domu świętych obrazków. Potem pobiegłem do kościoła i przez pięć godzin modliłem się. Następnego dnia odprawiono Mszę Świętą w intencji mojej mamy – wspominał Tomasz Terlikowski. Jego mamie udało się wyzdrowieć. Dziś Tomasz uważa, że to zasługa Boga. – Można powiedzieć, że to przypadek. Ale to właśnie przez takie przypadki Bóg do nas przemawia.
Redaktor Terlikowski, jak sam wspominał szybko zapomniał o tym „cudzie”. Aż do momentu, kiedy w liceum postanowił wkroczyć na drogę kapłaństwa. – Pomyślałem fajny zawód. Na gitarze umiem grać, fajne dziewczyny się kręcą. Dlaczego nie? – śmiał się wczoraj Tomasz Terlikowski. Młody Tomek wybierał się wówczas na Europejskie Spotkanie Młodych w Wiedniu. – Pamiętajcie nie szantażujcie Pana Boga. Ja to zrobiłem. Powiedziałem, że jeśli na spotkaniu poznam swoją przyszłą żonę, to nie zostanę księdzem. Pan Bóg bardzo poważnie to potraktował i tak poznałem swoją żonę – mówił redaktor.
Jak podkreślał podczas spotkania z młodzieżą miłość to jeden z najważniejszych życiowych darów. – Nigdy nie chciałem się rozwieść ze swoją żoną, ale zabić wielokrotnie – śmiał się gość licealistów, podkreślając jednocześnie, że miłość to coś więcej niż pierwsze zauroczenie, przyspieszone bicie serca i popularne motylki w brzuchu.– Miłość to decyzja, że ja z tą drugą osobą chcę być do końca życia. Emocje raz są, raz ich nie ma. Zakochanie mija – dodaje Tomasz Terlikowski.
Redaktor Tomasz Terlikowski do Świdnicy przyjechał w ramach II już spotkania „Kuźnia Wiary” organizowanego przez Stowarzyszenie Rodzice Rodzinom. Przed południem spotkał się ze świdnickimi licealistami w I Liceum Ogólnokształcącym. Wieczorem w świdnickim teatrze miejskim wygłosił wykład na temat najistotniejszych spraw biotycznych współczesności.