Łukasz Burdziński smykałkę do pisania, jak mówi, od zawsze. Wcześniej pisał przede wszystkim felietony, recenzje i newsy dla portali internetowych i magazynów, głównie w tematyce gier komputerowych. Nie wiązał z tym jednak przyszłości. W 2021 r. rozpoczął przygodę z pisaniem form literackich. - Wszystko zaczęło się całkiem spontanicznie. Przypadkowo zobaczyłem, że prowadzony jest nabór do antologii opowiadań i postanowiłem spróbować swoich sił. Efektem była „Noc Wigilijna” (wydana później także osobno jako mój debiut literacki), która przyjęła się całkiem pozytywnie. Umiarkowanie dobre przyjęcie sprawiło, że postanowiłem spróbować sił z czymś „poważniejszym” – wspomina Łukasz Burdziński. Udało się. Właśnie ukazała się jego druga książka „Mors Meta Malorum”, z łaciny „Śmierć kresem cierpień”, która jest zbiorem sześciu historii. Tytułowa sekwencja jest motywem przewodnim łączącym wszystkie opowiadania. A skąd w młodym pisarzu zamiłowanie do horrorów? - Jako nastolatek czytałem książki takich autorów jak Stephen King czy Graham Masterton. „Mroczna Połowa” i „Walhalla” były pierwszymi horrorami, jakie przeczytałem. Piszę w tym gatunku, ponieważ znam go najlepiej i czuję się w nim najswobodniej. Mogę tworzyć historie, które sam chciałbym czytać i to daje mi dużą satysfakcję z pisania. Staram się tworzyć rzeczy nowe. Czasami w opowiadaniach zmieniam duże fragmenty, ponieważ wydają mi się zbyt podobne do innych dzieł. Chcę, aby każde moje opowiadanie było unikatowe i zaskakujące. W swoich tekstach poruszam też tematy samotności, cierpienia, przyjaźni, miłości czy żalu. Nie są to więc tylko historie krwiste i straszne, a także niosące za sobą pewne wartości – tłumaczy.
„Mors Meta Malorum” można kupić w największych księgarniach. Pojawiają się już pierwsze recenzje – pozytywne, chwalące styl pisania i ciekawą fabułę. - Pozytywne opinie cieszą najbardziej i motywują do dalszej pracy. Czytając, że komuś przypadło do gustu coś, nad czym pracowałem przez ostatnie miesiące, dostarczyło rozrywkę albo kogoś poruszyło, jest największą nagrodą. Oczywiście nie brakuje także mniej pochlebnych opinii, ale i z takimi trzeba się mierzyć – komentuje Łukasz Burdziński.
W tym roku ukażą się jeszcze dwie jego kolejne książki. Póki co, pisarz sam finansuje ich wydanie. Dlatego nie może skupiać się wyłącznie na pisaniu. W ciągu dnia pracuje jako serwisant samochodowy we Wrocławiu, a pisaniu oddaje się popołudniami. - Wybrałem model wydawniczy self-publishing, więc samo wydanie książek nie było trudne. Największe problemy stanowi promocja książek, a także konieczność pokrywania wszystkich kosztów z własnej kieszeni. Zanim zarobi się pierwsze pieniądze ze sprzedaży publikacji, trzeba najpierw w to zainwestować. Jest więc ryzyko, ale jeśli widzę później, że moja twórczość przypadła czytelnikom do gustu, satysfakcja jest tym większa. W tym roku ukażą się moje kolejne dwie książki. Pierwsza z nich – „Krew, strach i łzy” - będzie antologią opowiadań, do której udało mi się zaangażować kilku pisarzy. Nie będzie to więc samodzielny projekt, a praca zbiorowa. W drugiej połowie roku planuję wydać powieść. Jest ona już skończona i obecnie przechodzi korektę. Będzie to horror z elementami przygody, tajemnic i akcji. Głównymi bohaterami będzie grupka nastolatków, którzy fascynują się miejscami owianymi złą sławą. Szukają więc nawiedzonych domów i innych upiornych miejsc. W końcu trafiają na największą tajemnicę ich miasta – zapowiada Łukasz Burdziński.