Wierszom towarzyszyła muzyka na fortepianie w wykonaniu Tomasza Chudyka – można było usłyszeć m. in. Szopena i Schuberta. Każdy wiersz poprzedzała opowieść na jego temat. Kilkadziesiąt osób słuchało w skupieniu.
- Może to jest jakiś rodzaj dewiacji – ale Słowackiego znałem bardzo dobrze już jako dziesięcioletni chłopiec. – wyznał z uśmiechem Bogusław Kierc, poeta, krytyk, aktor, reżyser i zarazem pedagog.
Motyw przewodni był poważny: rozstanie duszy z ciałem, może raczej w jakimś momencie zachwycenia, niż naprawdę. – Tamten świat jest tu, jest wtopiony w ten świat i niektórzy odczuwają to bardzo mocno. – mówił poeta. Opisywał też doświadczenia krańcowe, które dawały natchnienie do takich wierszy – na przykład jak pewnego razu, podczas bożonarodzeniowego spaceru z rodziną nad Bałtykiem przyszła mu ochota na kąpiel. Mimo gęstej śnieżycy udało mu się wyprzedzić rodzinę i zamiar ukradkiem zrealizować. Innym razem w ramach zastępstwa za nieobecnego aktora został ukrzyżowany jako Chrystus w misterium wystawianym co roku w Wielki Piątek w małej wiosce. Wtedy też zaczął padać śnieg.
Pojawiały się też humorystyczne wspomnienia poety – wiersz Norwida na cześć Romea i Julii poprzedzał opis teatrzyku, do którego jako dziesięcioletni chłopiec sam napisał scenariusz – nie wiedząc, że ktoś przed nim zrobił to wcześniej - i udało mu się nawet przebrać za Julię sześcioletnego brata, odziewając go w staniczek wypełniony watą. A także impresja na temat innego chłopca, który zrobił artystyczną instalację z żyłki, przeplatając ją między drzewami alejki w parku, a ludzi, którzy się w nią wplątali, informował, że teraz muszą zapłacić cło – 20 gr.
W ten właśnie sposób prozaiczna rzeczywistość miesza się z poezją.