Od pierwszej masowej wywózki Polaków na Sybir minęło w tym roku 81 lat. Ocenia się, że podczas czterech wielkich deportacji, które trwały do czerwca 1941r., komunistyczne władze sowieckie zesłały na Syberię łącznie od 1,5 do 2 milionów Polaków. Wśród nich byli osadnicy wojskowi, urzędnicy państwowi i samorządowi, policjanci, leśnicy i ludzie uznani za niebezpiecznych dla Sowietów. Wysiedlano całe rodziny. Sybiracy z gminy Żarów również pamiętają tamte tragiczne wydarzenia. Do dziś, w gminie Żarów żyją ci, którym udało się z Syberii powrócić. Żyją też rodziny pomordowanych, które starają się pielęgnować pamięć po bliskich.
- Było nas w domu pięcioro, czworo dzieci i mama. Miałam wtedy tylko 7 lat. Przyszli do nas Sowieci, kazali otworzyć drzwi. Naszego konia zaprzęgli do szkoły, bo pilnowali, żeby ktoś nie uciekł. Na drugi dzień wywieźli nas do takiej wioski, a następnie na stację do wagonów, w których przewożono bydło. W tym wagonie było 40 rodzin. Był tylko jeden piecyk do gotowania i dziura do załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych. Ale nikt nic nie gotował, bo nie mieliśmy przy sobie żadnego jedzenia. Ani kawałeczka chleba. Bardzo długo jechaliśmy tym pociągiem bez okien. Potem przeszliśmy deskami do kolejnego pociągu. Jechaliśmy cały miesiąc. Z tego wagonu przywieźli nas do Rosji. Tam były puste baraki i nic poza tym. Tylko las, węże, karaluchy. Spaliśmy na podłodze, a karaluchy nas gryzły. Trzeba było iść do pracy. Chodziłam zboże młócić w zimie, w lecie siano zbierać. Bardzo dużo ludzi zamarzło. Takie było nasze życie – wspomina ze łzami w oczach Franciszka Malinowska mieszkanka Imbramowic.
- W lesie były baraki, ojciec pracował w lesie, a mama w Zakładzie Złota, gdzie czerpakami czerpali złoto Rosjanie. Byliśmy później w kołchozie. Do Polski wróciliśmy w 1946r. Sześć lat byliśmy na Syberii. Ojciec wrócił do Polski już ciężko chory, tak bardzo chciał się wyspowiadać. Niedługo potem zmarł. Ale zawsze modlił się do Pana Boga, żeby wrócić do Polski – wspomina Maria Fiołka mieszkanka Gołaszyc.
Historii naszych żarowskich Sybiraków wysłuchali także burmistrz Leszek Michalak oraz Małgorzata Siemińska kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Żarowie, którzy przybyli do nich z wizytą, przekazując im upominki, podziękowania oraz życzenia.
- Mimo upływu lat, wspomnienia tamtych wydarzeń są nadal bolesne i nie pozwalają zapomnieć o historii, która jest nie tylko ważną częścią polskich dziejów, ale i prywatną tragedią wielu rodzin. Pamięć o nich jest naszym obowiązkiem wobec minionych i przyszłych pokoleń Polaków. Dlatego nie zapominamy o tych, co zmuszeni siłą, musieli opuścić swój rodzinny dom, swoich bliskich i przyjaciół i udać się na nieznaną, nieludzką ziemię, z której nierzadko nie było już powrotu. Wasza praca i postawa jest dla nas wzorem. Dzięki Wam pamięć o niezmierzonych cierpieniach setek tysięcy polskich rodzin jest wciąż żywa – dziękował Sybirakom burmistrz Leszek Michalak.
Pierwsza masowa deportacja Polaków na Sybir rozpoczęła się 10 lutego 1940 r. W głąb Rosji wywieziono ponad dwa miliony rodaków. Na zsyłce znalazła się przede wszystkim polska inteligencja. Wywożono ich w nieludzkich warunkach, często umierali w czasie transportu. Zesłańcy pracowali w lasach, na polach, w kopalniach, przy budowie dróg. Po 5 latach do kraju powróciło tylko ponad 500 tys. osób.