- Wiceprezydent oglądał tam bardzo ciekawą instytucję, którą my również chciałybyśmy odwiedzić przy następnej okazji – mówiła Elżbieta Dudziak, przewodnicząca koła. – Były to dwa budynki mieszkalne przeznaczone dla osób starszych i samotnych, oraz przystosowane dla potrzeb inwalidów. My w tym czasie miałyśmy okazję stwierdzić, że w Czechach nie ma takich organizacji kobiecych, jak w Polsce, ale są tam ciekawe rozwiązania, które może warto by było w jakiś sposób przenieść na nasz grunt.
Pani Elżbieta oraz Irena Okruta odwiedziły „Maminę”. Pod tym słowem kryje się nawiązanie do relacji matka-dziecko. – Nie jest to przedszkole ani żłobek, bo mamy nie „podrzucają” tam swoich dzieci, aby mogły załatwić jakieś sprawy lub chwilę odpocząć, podczas gdy inne mamy dyżurują. Raczej spędzają tam czas zajmując się dziećmi, uczą się bawić z nimi, rozmawiać, postępować, uczyć dzieci. Są zajęcia terapeutyczne dla mam. – mówiła pani Elżbieta. – Decydują też względy praktyczne, wielu mężów pracuje na trzy zmiany, a tu dzieci mogą się wyszaleć i wykrzyczeć, nie przeszkadzając nikomu.
Istnienie „Maminy” jest poniekąd spowodowane innymi niż w Polsce rozwiązaniami socjalnymi, o których u nas słucha się z pewnym zdziwieniem. Matki mają tam trzyletni urlop macierzyński, płatny - przez pierwsze dwa lata, w przeliczeniu, jest to suma rzędu 1000 złotych, w ostatnim roku 600. Odwiedzanie „Maminy” to po prostu wykazywanie się rzetelnym wykonywaniem obywatelskiego obowiązku, jakim jest wychowywanie dzieci. To ogólnoczeska organizacja, która jest finansowana na podstawie wniosków pisanych do ministerstwa, województwa, miasta, jak na razie nie są tam zaangażowane wnioski unijne. Członkinie płacą też składkę.
- Lokują się w dwóch pomieszczeniach udostępnionych przez szkołę, panie same dostarczyły meble i podstawowe sprzęty. Są dwie grupy, maluchy i dzieci starsze, mamy mają spotkania z psychologiem i lekarzem, ćwiczenia dla kobiet, fryzury sobie robią, makijaż, wymieniają się przepisami. „Mamina” działa w Policach od 5 lat, ale sama organizacja jest znacznie starsza. – mówiła pani Elżbieta. – W każdym mieście to inaczej działa i dużo zależy od stanu finansów miasta. Planujemy pojechać raz jeszcze, by zobaczyć dom seniora.