Muzyk był już gościem Świdnickich Nocy Jazzowych w kwietniu 2001 roku. Tomasz Stańko, człowiek-historia światowego i polskiego jazzu, wystąpił ze swoją grupą muzyczną, w skład której wchodzili: Sławomir Kurkiewicz (kontrabas), Dominik Wanio (piano) i Olavi Louhivouri (perkusja).
Mistrz wyszedł na scenę w kapeluszu i z trąbką, zagrał bez wstępów. Kiedy nie grał, tańczył w miejscu do wtóru muzyki, całkowicie w niej pogrążony. Perkusista ciął, aż kartki sfruwały z pulpitu, a Tomasz Stańko robił z trąbką rzeczy, których nie udałoby się powtórzyć zwykłemu śmiertelnikowi. Oklaski wracały falami co pięć minut, a wtedy kiwał głową po kilka razy.
Po długim intro i burzy braw niczego nie powiedział. Znowu zagrał. Grał i wędrował po scenie, jakby szukając miejsca, w którym dźwięk zabrzmi najlepiej. To przodem do publiczności, to tyłem do niej. Czasami kładł trąbkę na podłodze, żeby się napić z jednej z rozstawionych butelek, albo przykładał ją do ust, żeby zagrać, a potem nagle się rozmyślał. Albo prztykał palcami do taktu. Wydawał się całkiem nieobecny, niczym starożytny kapłan, zaangażowany w jakieś skomplikowane misterium, jemu tylko znane. Posłuszna jego palcom trąbka opowiadała uczucia. Trudno było nadążyć za wibracjami dźwięku w najbardziej ekspresyjnych momentach. Publiczność zahipnotyzowana.
Nazywany europejskim Milesem Davisem, przez wielu uznawany obecnie za pierwszą trąbkę świata Tomasz Stańko 20 października 2009 roku wydał swój długo oczekiwany album "Dark Eyes". Wśród dziesięciu utworów, które znalazły się na płycie, są między innymi te najnowsze, które Stańko stworzył już jako mieszkaniec Nowego Jorku. To miasto to dla artysty niewyczerpane źródło inspiracji, Stańko kocha jego rytm, puls, barwność, życie, bogactwo sztuki - muzeów, koncertów (www.polskieradio.pl/muzyka).