Badanie tzw. „metodą tajnego klienta” przeprowadzono w 102 losowo wybranych punktach – 82 sklepach, 7 supermarketach, 3 sklepach na stacjach paliw i 20 lokalach gastronomicznych. Przez cztery lipcowe dni po Świdnicy krążyła para szesnastolatków – tę samą placówkę odwiedzał raz chłopiec, a raz dziewczyna – a w ślad za nimi do sklepu wchodził dorosły audytor, prezes stowarzyszenia, Bogusław Prajsner, bądź pani wiceprezes, Danuta Gajos. Nastolatek chciał kupić puszkę piwa. W razie, gdy sprzedawca był skłonny podać alkohol, dorosły audytor zwracał mu uwagę, jeśli nie chciał, nastolatek prosił i błagał, kłamiąc na przykład, że zostawił dowód w aucie. – W ten sposób można było postawić trafną diagnozę co do rzeczywistych rozmiarów sprzedaży alkoholu nieletnim.
Wyniki badań pokazały jasno, że chłopiec napotykał na trudności pięć razy częściej niż jego rówieśniczka. – Rozumiemy, że czujność sprzedawców mógł usypiać dodający lat makijaż dziewczyny, albo wychodzili z przekonania, że są po prostu grzeczne. Tymczasem statystyki mówią, że to dziewczęta częściej się upijają i powodują więcej szkód. Badania nie pozostawiają wątpliwości – do sprzedaży doszło w 113 przypadkach, co stanowi 55,4 %. Najkorzystniej wypadły małe lub średnie sklepy, w których połowa sprzedawców odmówiła sprzedaży alkoholu przynajmniej chłopcu, większość z nich jeszcze przed interwencją, najgorzej zaś lokale gastronomiczne. Przeraża to, że nikt z 56 dorosłych świadków badania nie zareagował.
– Gdybyśmy chcieli wyciągnąć stąd daleko idące wnioski, wygląda na to, że kilka hipermarketów powinno utracić koncesję na sprzedaż napojów alkoholowych. – stwierdził prezes – To samo dotyczy lokali. W Warszawie ROPSAN doprowadził do cofnięcia zezwoleń kilku dużym klubom. Nasze prawo i tak nie jest bardzo restrykcyjne. W USA na przykład zabrania się sprzedaży alkoholu młodzieży do lat 21, a sprzedawca ponosi odpowiedzialność za wszelkie szkody poczynione przez pijanych nieletnich, jeśli to u niego kupili alkohol. Czasem są to wielotysięczne sumy. Nie da się też obronić argumentu „Tylko jedno piwo”, bo młodzież na ogół dodaje do konsumpcji środki psychotropowe.
- W Tychach podczas badań dwukrotnie więcej sprzedawców zażądało dowodu. Podobnie było w Zgorzelcu. Świdnica ma się więc czym martwić. – zakończył prezes. Nagrodzono w sumie jeden supermarket, dziesięć sklepów spożywczych lub z napojami i jeden lokal gastronomiczny. Na sali nikt nie wypowiedział się głośno na temat badań, ale w kuluarach słyszeliśmy głosy krytyczne, przyrównujące ich metodę do działań służb specjalnych z poprzedniej epoki.
Miasto na razie zamierza zachętami zmienić postawę sprzedawców. W planach są m.in. warsztaty. Jednak już teraz prezydent wspólnie z policją i prokuraturą zamierza przygotować restrykcyjny program kontroli. Niewykluczone, że akcja ruszy wczesną wiosną i dla wielu może skończyć się utratą koncesji. W ciągu ostatnich 2 lat nikt w Świdnicy nie stracił prawa do sprzedaży alkoholu.