W świdnickim teatrze nie było wczoraj tłumów. Ale salwy śmiechu podczas projekcji filmu były. Przyszli w większości wielbiciele Czesia, Anusiaka, Maślany, Konieczki i… pani Frał.
„Włatcy Móch” to serial emitowany od listopada 2006 r. Serial w zamyśle dla dorosłych, jednak jego wielbicielami są też dzieci (co zresztą było widać wczoraj w teatrze). Dlatego też telewizja puszcza dwie wersje kreskówki – ocenzurowaną i bez cenzury. W tej drugiej roi się od wulgaryzmów.
Bartek Kędzierski od początku był reżyserem i scenarzystą serii (on też wyreżyserował i napisał scenariusz do jedynego na razie nawiązującego do serii filmu kinowego). Teraz jednak nowe odcinki piszą inni scenarzyści.
Bartek jednak wciąż użycza głosu Czesiowi.
- Ja tak często rozmawiam z bratem – tłumaczył pomysł na głos Czesia Bartek Kędzierski. Reżyser na castingach próbował nauczyć aktorów specyficznego głosu, jednak nikt nie mówił tak, jak Czesio mówić powinien. – Uznałem, że łatwiej będzie samemu podkładać głos.
Czy będą kolejne odcinki?
- Będą jeszcze na pewno dwie serie – zapewnił świdnicką widownię Kędzierski.
Czy będzie kolejny film kinowy?
- Ja bym bardzo chciał – przyznał reżyser. – Ale to nie zależy ode mnie, tylko od „misiów”, którzy mają kasę.
Skąd pomysły na przygody chłopców z klasy II b?
- To jest film oparty na faktach – obwieścił Kędzierski. I wytłumaczył, że większość zabaw, psikusów z serialu czy filmu, to prawdziwe zabawy jego i jego kolegów. No właśnie… Koledzy. Czesio, Anusiak, Maślana, Konieczko… Skąd oni się wzięli? Skąd pomysł na te postacie?
- To moi sąsiedzi – powiedział reżyser. I zaraz dodał, że postacie chłopców to zlepek z różnych osób. Znajomych – bliższych i dalszych. Tylko Czesio narodził się w sposób wyjątkowy. Jego pierwowzorem (ale nie dosłownym, bo do tego doszły jeszcze inne cechy) był… Jasiu z dowcipów.