Trasa która wiodła u stóp Śnieżnika była ciekawa, a zarazem ciężka, ponieważ składała się głównie z długich, kamienistych podjazdów jaki i zjazdów.
– Do przejechania wybrałem dystans liczący 24 kilometry. Tego dnia czułem się mocny i wiedziałem, że szybko nie odpuszczę walki o wysokie lokaty. Tuż po starcie wszystko się rozciągnęło, a ja wraz z kolegą z innego teamu zacząłem odjeżdżać od stawki. Na około 600 metrów od startu dałem zmianę i zobaczyłem, że moi rywale nie są w stanie utrzymać mojego tempa. Bez chwili zastanowienia postanowiłem jechać swoje. Od tego momentu stopniowo oddalałem się od pozostałych, powiększając przewagę. Na około 10 kilometrów do mety zaczęły łapać mnie potworne skurcze, co nigdy mi się nie zdarzało. Zacząłem walczyć z bólem, bo wiedziałem, że nie mogę odpuścić. Strome podjazdy na których zalegała duża ilość mokrych, śliskich kamieni które uniemożliwiały jazdę musiałem biec co pogarszało mój stan. Na zjazdach oraz odcinkach płaskich starałem dawać ulgę nogom, aby skurcze się nie nasilały, lecz to za dużo nie pomagało. Mimo problemów ze skurczami do mety dojechałem na pierwszym miejscu mając prawie trzy minutową przewagę nad drugim zawodnikiem. Podsumowując, wyścig jestem niezmiernie zadowolony, ciężki teren, mokre, szybkie, kamieniste, a zarazem niebezpieczne zjazdy dawały dawkę adrenaliny, ciężkie, długie podjazdy dawały smak kolarstwa górskiego. Tym sposobem potwierdziłem, że moja aktualna dyspozycja jest bardzo dobra – relacjonuje wyścig świdnicki kolarz Mateusz Wiśniewski.
Więcej informacji dotyczących naszego zawodnika można znaleźć tutaj