I rzeczywiście kradzież w filmie tak naprawdę nigdy nią się nie staje.
Zyga ( Gierszał)z zawodu cukiernik ma dość życia w prowincjonalnym,smutnym, bez perspektyw miasteczku na dolnym śląsku. Postanawia wspomóc ciocię ( Figura) i pociągiem wraz z całym plecakiem papierosów udaje się do Frankfurtu. Specjalizuje się w ciuchach, ale nie gardzi też lodówkami czy perfumami, które potem rozdaje na prawo i lewo, podnosząc niebotycznie poziom życia nadodrzańskiej mieściny. Kryminalny proceder, prowadzony z błogosławieństwem lokalnych władz w ramach wyrównywania rachunków za krzywdę wojenną, kwitnie, dopóki nie pojawi się groźny konkurent: rosyjska mafia, handlująca spirytusem ( Kot).
Zyga dla mieszkańców staje się Robin Hoodem- zabiera bogatym i oddaje biednym. Niestety apetyt rośnie w miarę jedzenia i drobne rzeczy przestają wystarczać. Zaczynają się włamania do sklepów jubilerskich. Cała sytuacja przerasta głównego bohatera.
„Yuma” to klasyczny przykład kina lat 90 i to właśnie w tamtym okresie zrobiłaby furorę. Ba! Mogłaby się stać dziełem kultowym.Według mnie twórcy z tym filmem spóźnili się o jakieś dwadzieścia lat.Niemniej jednak polecam dlatego, aby wrócić do klimatu początku lat 90 i odbyć podróż sentymentalną- wysłuchanie po latach Vanilla Ice- "Ice, ice Baby"- bezcennne.