Dużą rolę – złą rolę – odgrywają w tym wszystkim media. One według aktorki obniżają apetyt społeczeństwa na kulturę. Karmią ludzi papką.
- Zawód aktora zamienił się w marne komedianctwo – stwierdziła z nutą goryczy w głosie Anna Dymna. Aktorka wielokrotnie powtarzała, że jest szczęśliwa, że ma 59 lat, że nie stoi u progu kariery. I broniła dzisiejszych młodych aktorów grających w serialach. Takie są czasy.
Do niej dzwonią za to na przykład panowie z propozycją: „szef ma urodziny, damy pani 10 tysięcy złotych, jak pani przyjedzie”.
- Co ja jestem gejsza, czy jakaś prostytutka? – pyta wtedy Dymna. A pan z propozycją od szefa zachęca: 15 tysięcy, 20 tysięcy… - Ale co? Będzie mnie macał? Takie są czasy teraz. Słyszę: „Pani jest artystką, pani zatańczy, a ze ktoś panią klepnie, co pani szkodzi?” – tak opowiadała dziś na spotkaniu ze świdniczanami w ramach Alchemii Teatralnej aktorka.
Opowiedział też o swojej trudnej pracy z ludźmi niepełnosprawnymi intelektualnie – sprowokowana pytaniem, jak to się wszystko zaczęło, że otworzyła fundację.
- Ja zawsze się muszę z tego tłumaczyć – rozpoczęła Anna Dymna odpowiedź. – Od siedmiu lat ciągle się z tego tłumaczę…
A zaczęło się od tego, że ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski prowadzący ośrodki dla ludzi niepełnosprawnych intelektualnie zaprosił ją do współpracy przy jakimś wydarzeniu. Anna Dymna trochę bała się ludzi niepełnosprawnych intelektualnie, bo ich nie znała, a czego człowiek nie zna – tego się obawia. Ale podjęła wyzwanie i na spotkaniu z nimi przeżyła traumę. Ci ludzie otoczyli ją, zaczęli ją całować, przytulać. Byli szczerzy i tacy prawdziwi. Spowodowali, że aktorka nie mogła przestać o nich myśleć. Dlatego coraz częściej ich odwiedzała, zaczęła im pomagać. Wkrótce rozpoczęła prace nad programem „Spotkajmy się” i coraz częściej otrzymywała propozycje wsparcia finansowego. Mogłaby je przyjmować, gdyby założyła fundację. Ale wtedy jednak jeszcze bała się, że sobie z taką odpowiedzialnością nie poradzi.
Przełom nastąpił, gdy w 2003 r. zmieniły się przepisy i grupa uczestników warsztatów terapii zajęciowej straciła prawo do tych warsztatów. Stracili sens życia. Wtedy Anna Dymna zarejestrowała fundację i wkrótce zaczęła prowadzić warsztaty terapii zajęciowej. Dziś zaś kończy budowę wielkiego ośrodka dla osób niepełnosprawnych.