Doktora Bodha Rai Subedi mieszkańcy Świebodzic znają bardzo dobrze. To chirurg, który zdobył sobie zaufanie i życzliwość pacjentów nie tylko z racji, że jest świetnym specjalistą. To po prostu miły i dobry człowiek.
W rodzinie kultywują dawne tradycje i swoją wiarę. Dr Subedi jest przewodniczącym Związku Nepalczyków w Polsce. Podtrzymuje narodowe tradycje, w domu jest obecna flaga. Ale przecież po tylu latach życia w Polsce rodzina zdążyła się troszeczkę „spolszczyć”. Dzieci chodzą do polskiej szkoły, świetnie mówią w naszym języku. Mieszkają na dużym osiedlu. Mieszkanie państwa Subedich jest takie, jak wiele innych – nowoczesne, zadbane. Jednak gdy się rozejrzeć uważnie, widać tu ślady Nepalu: pięknie naczynia i inne egzotyczne drobiazgi. Na honorowym miejscu jest nepalska flaga i kącik do modlitwy.
- Staram się, by przynajmniej jeden posiłek w ciągu dnia był z naszej tradycyjnej kuchni. W święta, gdy mam więcej czasu, oczywiście przygotowuję ich więcej – mówi Alini Subedi.
Nepalskie święta przypadają w październiku. Ale sympatyczna rodzina nic nie ma przeciwko naszym świętom. Boże Narodzenie nie ma dla nich wymiaru duchowego. Ale jest piękną tradycją, dlatego w nepalskim domu będzie wigilijna wieczerza.
- Ubieramy tradycyjną choinkę, bo to piękny zwyczaj, a na Wigilię przygotowujemy tradycyjne, polskie dania – mówi pani Alini. – Są pyszne, dzieci uwielbiają pierogi, mnie bardzo przypadł do gusty karp. A mąż przepada za śledziami. Wielką atrakcją dla dzieci są także prezenty pod choinką. Więc święta Bożego Narodzenia zawsze goszczą w naszym domu.
Dr Subedi znalazł się w Polsce trochę przez przypadek. Kiedy w 1989 roku w Nepalu rekrutowano najlepszych studentów pierwszego roku medycyny na dalszą naukę za granicą, myślał o Indiach. Byłyby mniejsze problemy z językiem, no i uczyłby się przede wszystkim o chorobach, panujących w tamtym rejonie świata. Do domu w małej miejscowości pod Pokharą też byłoby bliżej. Tymczasem skierowano go do Polski. Po kursie językowym w Kielcach, rozpoczął studia we Wrocławiu.
Pierwsze wrażenia w naszym kraju? Szok – praktycznie nikt nie mówił po angielsku. Kiedy uradowany zobaczył napis „taxi” sądził, że wreszcie dogada się z kimś po angielsku. A tu taksówkarz ani be, ani me... Niespodzianek było dużo, zanim Nepalczyk przyzwyczaił się do polskiej rzeczywistości, będącej jeszcze jedną nogą w PRL-u. Żonę, która przyjechała do kraju trochę później, zaskoczył pozytywnie wysoki pozom higieny. No, ale w porównaniu z Azją nie ma się chyba co dziwić.
Państwo Subedi zawarli małżeństwo przed kilkunastu laty, zgodnie z nepalską tradycją. Ich ślub był aranżowany czyli ustalony przez rodziny, a młodzi poznali się tuż przed uroczystością. Na szczęście przypadli sobie do gustu, a miłość przyszła po ślubie. Różnie z tym jednak bywa, dlatego czasami ludzie męczą się ze sobą, bo rozwody w tamtejszej kulturze to raczej niezbyt dobrze przyjmowana tradycja. Rodzina jest tu najważniejsza.
Największą strażniczką narodowych i rodzinnych tradycji jest w domu babcia – Tulasi Subedi, która mieszka w Polsce od prawie roku. Chodzi w tradycyjnym stroju, ściśle przestrzega zasad wegetarianizmu. Obecnie jest najstarszą Nepalką w Polsce, dlatego podczas niedawno obchodzonego ważnego święta Zwycięstwa Dobra nad Złem udzielała wszystkim błogosławieństwa. Ale pobłażliwie uśmiecha się do wnuków, rozmawiających po polsku. Dla nich dom to ten tutaj, w Świebodzicach.