Wydarzeniem artystycznym tegorocznej edycji festiwalu była wystawiona w Kościele Pokoju opera „Ariodante” Georga Friedricha Haendla. W sobotni wieczór czwartego sierpnia zasiedli w ławkach pełni oczekiwań słuchacze. I nie zawiedli się. Michaela Selinger pięknym altem wyśpiewała historię zdradzonego kochanka. A znakomita muzyka w wykonaniu Capelli Cracoviensis pod batutą Andreasa Speringa przeniosła melomanów w czasie. Fagot, rogi, teorba, klawesyn, wiolonczela – instrumentarium jakby na chwilę pożyczone od aniołów muzykujących na stropie kościoła, pozwoliło zaprezentować operę Hendla zgodnie z prawidłami obowiązującymi w XVIII wieku.
Podobnie jak w ubiegłych latach i tym razem goście festiwalowi przyszli do Kościoła Pokoju na niedzielne nabożeństwo. Marek Pilch na organach i Magdalena Pilch na flecie prostym wykonali kantatę BWV 111 „Co Bóg mój chce niech stanie się” Jana Sebastiana Bacha. W kazaniu ks. W. Pytel nawiązał do historii powstania utworu. Przypomniał postać autora libretta Albrechta von Preußen, Wielkiego Mistrza Zakonu Krzyżackiego. Wprowadził on w Prusach Wschodnich reformację po tym jak przekonały go idee Marcina Lutra. Życie Albrechta było jednak naznaczone cierpieniem. Po śmierci ukochanej żony Dorothey, załamuje się i przez trzy lata izoluje od świata zewnętrznego. Wynikiem przezwyciężenia rozpaczy i owocem ponownego zaufania Bogu jest jego wiersz: „Co Bóg mój chce, niech stanie się najlepsza wola Jego.” Dwa wieki później po te słowa pełne miłości i wiary w Boga sięga Bach komponując do nich muzykę. W ten sposób powstaje jedna z jego kantat. Przemieszczając się w czasie o kolejne trzy stulecia do przodu, świdniczanie podczas nabożeństwa kantatowego słuchają Bacha i zastanawiają się nad sensem słów, które towarzyszą muzyce.
I znowu trzeba czekać rok, ponieważ przed chwilą wybrzmiały ostatnie festiwalowe dźwięki tego lata.