Program rozpoczął się od przybliżenia jego sylwetki. Następnie zaprezentowano film biograficzny Barbary Bartman-Czecz, „Świat Włodzimierza Puchalskiego”, a w kuluarach można było obejrzeć wystawę jego fotografii, między którymi znalazły się i te rzadko prezentowane. Widzowie mogli również – po pokonaniu trudności technicznych – obejrzeć filmy mistrza: „Puszczę Białowieską”, „Ptasie rodziny”, „Instynkt macierzyński ptaków” i ostatnie, nakręcone już w technikolorze „Lato na Wyspie Króla Jerzego”. W tym roku przypadła setna rocznica urodzin Włodzimierza Puchalskiego.
Następnie przedstawiono multimedialny pokaz fotografii zakwalifikowanych do konkursu, a w kuluarach została otwarta kolejna wystawa – tym razem były to zdjęcia ptaków południowego Spitzbergenu autorstwa Mateusza Moskalika, fizyka z zawodu i polarnika z wyboru. Redaktor naczelny rocznika „Ptaki Polski”, Mateusz Krzyśków, ogłosił pierwszą edycję konkursu na fotografię przyrodniczą dla młodzieży.
Młodzi ludzie – odbiorcy wybredni i skorzy do okazywania dezaprobaty – z dużym zainteresowaniem i w ciszy śledzili pokaz zdjęć Artura Tabora, który zdradzał tajniki warsztatu fotografa przyrody i udzielał instrukcji, jak najłatwiej zorganizować bezkrwawe łowy, tłumaczył także, dlaczego od czasu do czasu nosi wiadro na głowie, maluje oczy na tylnej części czapki lub smaruje dżemem kiście jarzębiny. Można się było dowiedzieć wielu interesujących rzeczy na temat gniazdowania ptaków, obyczajów zwierząt, poznaliśmy też niezwykłą historię łodzi podwodnej. Szkoda, że nie przewidziano czasu na dyskusję.
Film Michała i Tomasza Ogrodowczyków „Moczary i uroczyska” przyniósł kolejną porcję wiedzy na temat zwierzęcych zachowań. Dowiedzieliśmy się na przykład, że nie tylko gatunek ludzki się upiększa – także jelenie podczas rykowiska przyozdabiają swe wieńce perukami z trawy i gałązek. Takiego jelenia na rykowisku nie uwiecznili popularni twórcy.
Na pytanie, jak to się zaczęło, Artur Tabor, odpowiada: - Klasycznie, najpierw były „Bezkrwawe łowy” Puchalskiego, potem pasja rozkwitająca od szkoły podstawowej, którą zaszczepiłem bratu Jackowi, potem Klub Ornitologów Ziemi Radomskiej, studia przyrodnicze – a w rezultacie pierwszy album poświęcony ukochanej rzece, wydany w 1999 r. „Bug. Nadbużańskie Podlasie”.
Artur Tabor na festiwalu prezentował swoje najnowsze dzieło, „Wisła, królowa rzek”. Jego ulubione ptaki to sowy, szczególnie pójdźka, wdzięczny przedmiot obserwacji, i majestatyczny puchacz. Zapytany o słynny spór na temat Puszczy Augustowskiej, fotograf mówi: - Torfowiska tworzą się przez tysiąclecia, zniszczyć je bardzo łatwo, a tego, co się zniszczy, już nie sposób odtworzyć. Ktoś może spytać, co jest ważniejsze, żaby, czy ludzie? Tymczasem żaba to my. Nie możemy istnieć bez natury”. Co jest największym wyzwaniem dla fotografa przyrody? -Znaleźć potwierdzenie, że to ma sens i pozostać wiernym swojej pasji - wyjaśnia.
Tomasz Krzyśków, przewodniczący konkursowego jury, zapytany, dlaczego na siedzibę konkursu wybrał właśnie Świdnicę, opowiada o pięknie Sudetów i Dolnego Śląska, o cennych gatunkach, które możemy utracić, takich jak puchacz czy sowa śnieżna. Zmiany klimatyczne sprowadzają za to do nas gości z południa – czaple purpurowe i białe. Redaktor „Ptaków Polski” jest zadowolony z poziomu konkursu. Zakwalifikowana została przeszło jedna trzecia
z nadesłanych prac. Oceniało je dziesięciu jurorów, a zarazem gości festiwalu, m. in. Jacek Dolata, Artur Tabor, Łukasz Łukasik. Znani fotografowie reprezentowali różne regiony Polski.
Czemu w ostatnim albumie Artura Tabora jest mniej przyrody, a więcej ludzi i wiejskich krajobrazów? - Ponieważ czas nas goni - odpowiada twórca. - Sieweczkę czy rybitwę to ja zawsze jeszcze zdążę sfotografować, a chłopa w drewnianej łódce – już nie.
Główny patronat nad festiwalem objęła spółka akcyjna Dolnośląskie Surowce Skalne. Współorganizatorami są: Starostwo Powiatowe Świdnica, Kwiaty Polskie i Świdnicki Ośrodek Kultury. Widzowie mogli kupić kalendarze z fotografiami z imprezy i albumy twórców.