ŚKPR ostatni raz wygrał w lidze 10 listopada, natomiast na własnym parkiecie triumfował jeszcze dawniej bo 15 września, a więc na inaugurację sezonu. Przyjazd lubelskich akademików był znakomitą okazją do przełamania niemocy i powrotu na szlak wygranych. Udało się to zrobić w sposób bezapelacyjny, chociaż bez większych fajerwerków. Rywal nie zawiesił wysoko poprzeczki, a jego marzenia o korzystnym wyniku mocno komplikowała wąziutka kadra. W Świdnicy stawili się w zaledwie dziewięcioosobowym składzie i w miarę upływu czasu mieli coraz mniej sił.
Rozpoczęło się jednak niespodziewanie. Wprawdzie wynik meczu otworzył Patryk Rogaczewski, ale trzy kolejne gole rzucili goście. Jeszcze w 13. minucie było 4:4. Jak się jednak później okazało był to ostatni remis. ŚKPR z wolna budował przewagę. Do przerwy wyniosła ona cztery trafienia (14:10). W drugiej połowie przewaga Szarych Wilków była już bardzo wyraźna, a przy lepszej skuteczności rzutowej wynik mógł być zdecydowanie wyższy. „Królem polowania” okazał się Krzysztof Misiejuk (9 bramek). W sumie na listę strzelców nie wpisało się tylko dwóch zawodników z pola. Trener Krzysztof Terebun skorzystał z usług 16 graczy, mocno rotując składem. Między innymi po połowie zagrali obaj bramkarze, a chory w ostatnich dniach najlepszy strzelec ŚKPR-u Mateusz Piędziak pojawił się na boisku dopiero po przerwie.
POWIEDZIELI PO MECZU
Krzysztof Terebun (trener ŚKPR-u): Typowałem mecze dla Sportowych Faktów. Przy naszym powiedziałem, że jak nie teraz, to kiedy? Wygraliśmy i oczywiście cieszę się z tych dwóch punktów, ale do gry zespołu mam sporo zastrzeżeń.
Krzysztof Misiejuk (zawodnik ŚKPR-u): Bardzo zależało nam na tym zwycięstwie i liczę, że nas ono podbuduje. Ten mecz był też przydatny dlatego, że mogliśmy zobaczyć, czego nam jeszcze brakuje. Dzisiaj niezbyt dobrze funkcjonował atak pozycyjny.
Jakub Ignatowicz (trener AZS UMCS Lublin): Oczywiście wierzyłem w swój zespół, ale spodziewałem się, że ten mecz może tak wyglądać jak wyglądał. W pierwszej połowie jeszcze walczyliśmy, ale w drugiej zaczął się odjazd Świdnicy. Trudno, żeby było inaczej. Przyjechaliśmy w dziewięciu, ŚKPR miał pełną ławkę, w tym co najmniej dziesięciu zawodników na zbliżonym poziomie. Nasza sytuacja kadrowa jest bardzo trudna. Nawet boję się wymieniać kto jest kontuzjowany, bo pewnie kogoś bym pominął.
ŚKPR Świdnica – AZS UMCS Lublin 33:20 (14:10)
ŚKPR: Bajkiewicz, Potocki, Misiejuk (9), Piędziak (4), K. Rogaczewski (3), Brygier (3), P. Rogaczewski (3), Węcek (2), Rzepecki (2), Motylewski (2), S. Makowiejew (2), Chaber (1), Pułka (1), Dębowczyk (1), Krzaczyński, Bieżyński
AZS UMCS Lublin: Gajecki, Kiciak – Buksiński (6), Kowalik (4), Brodziak (4), Jabłoński (3), Lewtak (2), Goral (1), Graboś
(ŚKPR Świdnica)